Jak poinformował prezes Instytutu Pamięci Narodowej, doktor Łukasz Kamiński, wśród dokumentów znalezionych w domu Marii Kiszczak jest między innymi teczka pracy tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa pseudonim "Bolek" i odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy z SB, podpisane nazwiskiem Lecha Wałęsy.

Reklama

Doktor Majchrzak powiedział w PR 24, że uważa znalezione materiały za autentyczne. Można je poddać ekspertyzie grafologicznej i ustalić, czy są tam podpisy Wałęsy. Jednak, zdaniem historyka, nawet to nie zakończy dyskusji o współpracy Wałęsy z SB. Część Polaków już dawno uznała go bowiem za agenta, a część uważa Wałęsę za bohatera walczącego z komunizmem. Zdaniem doktora Majchrzaka, Lech Wałęsa, który jest skomplikowaną postacią, będzie miał miejsce w historii, podobne do miejsca zajmowanego przez Józefa Piłsudskiego.

Historyk dodał jednak, że ma pretensje do Wałęsy, iż nie przyznał się do kontaktów z SB, gdy został prezydentem. Doktor Majchrzak dodał, że bardziej niż materiały o "Bolku" interesowałyby go informacje o kontaktach Wałęsy z MSW w latach 1980-81.

Reklama

Także Andrzej Anusz uznał, że debata się nie zakończy. Wyraził jednak nadzieję, że rozpocznie się pogłębiona dyskusja o życiu Wałęsy i jego walce z komunizmem, która miała różne fazy. Pojawi się też pytanie, dlaczego Wałęsa nie rozliczył się w latach 90. ze współpracy z SB. Zdaniem Anusza, przyszła debata lustracyjna wyglądałaby wtedy inaczej. Historyk powiedział, że inni dawni funkcjonariusze komunistycznych służb mogą teraz niszczyć posiadane materiały. Jednak z drugiej strony ich bliscy mogą ujawnić jakieś dokumenty.

Anusz podkreślił, że polskie społeczeństwo czeka wielka debata o okresie PRL-u i transformacji ustrojowej.

Reklama

Doktor Lech Kowalski, autor książki "Jaruzelski. Generał ze skazą", wyraził opinię, że trzeba też przeszukać dom generała. Dziwię się, że pion prokuratorski IPN już takich działań nie podjął - powiedział historyk, dodając, że działania IPN w sprawie tak zwanego archiwum Kiszczaka to amatorszczyzna. Instytut ujawnił bowiem, w jaki sposób dowiedział się o dokumentach i teraz nikt się nie przyzna, iż ma materiały tego rodzaju. Zdaniem doktora Kowalskiego, należy ogłosić okres abolicji, w którym będzie można bezkarnie ujawnić tajne dokumenty.

Grzegorz Majchrzak pozytywnie ocenił ten pomysł, zauważył jednak, że prokuratorzy nie mogą przeprowadzić rewizji, jeśli nie mają poszlak wskazujących, ile ktoś ma tajne dokumenty. Pomysł abolicji poparł też Andrzej Anusz. Dodał, że IPN musi zachować maksymalną staranność przy procedurach i pokazać wiarygodność przejmowania i udostępniania archiwów.