Nie wiem, jaką popularnością cieszył się mecz Termaliki Bruk-Bet Nieciecza z Koroną Kielce, zakończony jakże seksownym remisem 0:0. Wiem natomiast, że można było w telewizji obejrzeć na żywo ten obfitujący w emocje szlagier. Gali wręczania Fryderyków już nie...

Reklama

Nagrodzeni w kategorii rozrywkowej nie zaskakują. I to nie jest komplement. Średnia wieku Akademików (członków Akademii Fonograficznej głosujących na Fryderyki) jasno sugerowała, że Wodecki wygra z Kortezem i Podsiadło. Przywiązanie do jednej stacji radiowej (tak, też kocham Trójkę, poniekąd z niej się wywodzę i jestem z tego dumny) sprawia, że nominacje, a także zwycięzca w kategorii hip-hop, był aż nadto przewidywalny. Jak u Mamonia - lubimy to, co znamy, a znamy to, co słyszymy.

Największy problem mam ze zwycięstwem płyty Smolik/Fox. Pominąć ją prostym "ten album na to nie zasłużył", byłoby upraszczaniem i głoszeniem nieprawdy. Nieprawdą jest bowiem, że to płyta zła, że nie da się jej słuchać, że nie zawiera przebojów. Jednak w polskiej elektronice wrze jak w żadnym innym gatunku. Powstają płyty przełomowe, narzucające nowe spojrzenie. Do głosu dochodzi nowe pokolenie, a wygrywa… album cudownie zachowawczy.

Po raz kolejny daje do myślenia to, że członkowie Akademii Fonograficznej głosują albo bez głębszej refleksji, zastanowienia, poganiani kolejnym mailem lub SMS-em wysyłanym przez ZPAV (dostawałem takie przed upływem głosowania), albo też zgodnie z zasadą "szwagier u szwagra zawsze nagra" wspierają tych, którzy są najbliżej, z którymi łączy ich najwięcej, o których najczęściej słyszeli w radiu. W Trójce znaczy się.

Reklama

Oczywiście jeden model głosowania nie wyklucza drugiego. Pokazuje jednak, że - mym zdaniem - głosujący mało słuchają polskiej muzyki i zwyczajnie słabo się w niej orientują.

Szczęściem były kategorie, w których zwycięzcy byli aż nadto oczywiści. Dzięki temu Kortez, Kapela ze Wsi Warszawa i twórcy klipu do "W dobrą stronę" wyszli z gali ze statuetkami.

Akademicy nie tak dawno podjęli się przeprowadzenia reform, czego przejawem jest skrócenie listy kategorii. Dalej reformować się chyba nie da, bo przecież mają to być nagrody branży, muzyków, twórców i środowiska. Są więc jej lustrzanym odbiciem.

Ale nie dziwmy się potem, że telewizja pokazuje na żywo transmisję meczu w Niecieczy, a nie galę rozdania Fryderyków w Teatrze Polskim.

Reklama