Profesor Bogusław Wolniewicz w rozmowie z tygodnikiem "Do Rzeczy" atakuje nową politykę rządzącej partii. Zmiana powinna być sama widoczna, a nie samochwalczo zapowiadana - twierdzi. Patrzę na rządy PiS z niepokojem. W czasie wyborów wydawało się, że po zwycięstwie orientacji prawoskrętnej przeważy linia koncyliacyjna. Tymczasem zwyciężyła linia konfrontacyjna, a Jarosław Kaczyński prowadzi politykę wręcz awanturniczą - mówi logik. Jego zdaniem, przemówienie z 10 kwietnia to wyzwanie rzucone całemu umiarkowanemu skrzydłu lewoskrętnej strony naszej sceny politycznej, a także umiarkowanemu skrzydłu zwolenników PiS, do którego sam należę. Liczył on bowiem na to, że po wyborach PiS i PO dogadają się, by zneutralizować ekstremistów tu i tam. Tymczasem okazuje się, że w PiS ekstremiści - tacy jak Kaczyński, Macierewicz i Ziobro biorą górę. Patrzę na to z niepokojem i trwogą - mówi.

Reklama

Broni też kompromisu aborcyjnego i nie chce myśleć o zaostrzeniu prawa. Kto dąży do obalenia tego historycznego kompromisu - wszystko jedno, czy z prawa, czy z lewa - ten prze w Polsce do wojny domowej - grzmi uczony. Zapytany, co z prawem do życia dziecka upośledzonego odpowiada, że trzeba brać pod uwagę skutki takiej "obrony" - nie tylko dla matki, lecz także dla samego dziecka, które będzie kaleką oraz dla całej ich rodziny. Sugeruje, że o losie płodu powinna decydować matka. Dlatego też nazywa ruch pro-life prawicowym odpowiednikiem KOD-u. Twierdzi też, że błędem był list biskupów w sprawie aborcji. Odnoszę wrażenie, że od biskupów odstąpił Duch Święty. Sytuacja w Polsce jest nadzwyczaj labilna, utrzymanie się tego rządu wisi na włosku, a biskupi zamiast ją po chrześcijańsku stabilizować, jeszcze ją rozkołysują - mówi.

Zapytany, dlaczego uważa, że rząd walczy o przetrwanie, wyjaśnia, że wystarczy, by Unia zablokowała dotacje i PiS straci władzę. Politykę suwerenną należ odróżnić od wariackiej. Przeciwko Polsce mobilizują się potężne siły: jak uderzą, to pierze pójdzie. A biskupi, jakby tego nie widzieli, zmierzają do wywołania w Polsce ostrego konfliktu religijno-obyczajowego - mówi.

Reklama
Reklama

Profesor wskazuje też kolejny błąd PiS, czyli śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Tworzenie wrażenia, że dalej są jakieś niejasności, to robota antypolska - mówi. Sugeruje bowiem, że w ten sposób władza rozbija jedność narodu. W tej sprawie Polacy się dzielą, ale nie wzdłuż linii PiS-PO, lecz wzdłuż linii rozsądni - fanatycy - mówi. Zarzuca też Antoniemu Macierewiczowi, że wynajął 21 totumfackich i chce stwarzać pozory. Twierdzi, że jedyne bowiem, co zostało do wyjaśnienia to bałagan organizacyjny po stronie polskiej, który do katastrofy doprowadził. Skandalem politycznym było, że pojechały tam dwie osobne delegacje. To był publiczny dowód, że Polacy tylko potrafią się ze sobą żreć". Tymczasem, jego zdaniem, PiS idzie w drugą stronę, bo na punkcie Smoleńska Jarosław Kaczyński ma bzika - mówi ostro.

Jak więc naprawić błędy rządzącej partii? Profesor Bogusław Wolniewicz przedstawia swoją receptę. Po pierwsze, serio potraktować hasło, że budujemy front jedności narodu. Żeby zaś udowodnić swoją wolę ku temu, należałoby na początek usunąć z rządu Macierewicza i Ziobrę. Po drugie, dojść do porozumienia z sędziami Trybunału Konstytucyjnego. Po trzecie dać sobie spokój z pomysłami w rodzaju pomnika Lecha Kaczyńskiego. A także z opowieściami, że jakoby "poległ" w Smoleńsku, bo to by znaczyło, że zginął tam w boju - mówi. Jeśli zaś chodzi o politykę zagraniczną, to trzeba machnąć ręką na nic niewart sojusz z USA i dogadywać się ze Wschodem. Prezydent Putin wysunął dwukrotnie ideę "budowy wspólnego domu od Lizbony do Władywostoku. Czemu tego nie poprzemy? - podsumowuje.