Dzisiaj podlega pan mocnej krytyce, pełniąc ważne publiczne stanowisko szefa polskiej federacji piłkarskiej. O ile sukcesy sportowe jako prezes PZPN na razie pan ma, o tyle do sukcesów organizacyjnych jeszcze daleka droga. Tym bardziej że za pana przyzwoleniem złamano liczne regulacje prawne.
Ale do rzeczy. Po pierwsze, dlaczego ochrona finału PP wybiórczo dokonywała kontroli osobistej przy wejściach na stadion? Dlaczego kontrolowano dzieci, które przyszły na mecz z rodzicami, a nie kontrolowano wielu innych osób, np. pijanych? Dlaczego ochrona wpuszczała na stadion osoby z podrobionymi, kserowanymi w kolorze „biletami”, nie weryfikując ich oryginalności? Kwestia biletów na ten mecz, które dla zwykłych ludzi były dostępne jak szynka w 1983 r. (ale przecież pan grał wtedy w piłkę w Juventusie), to zresztą osobna kwestia, którą wcześniej czy później zajmie się UOKiK, a może nawet prokuratura.
Dlaczego kontrolom na bramkach nie poddano kibiców Lecha Poznań, którzy skompromitowali to ważne wydarzenie i pana osobiście, bo to właśnie pan ponosi odpowiedzialność za to, że bramkarza Legii kilkakrotnie trafiono zapalonymi racami? Dlaczego kontroli osobistych nie prowadzono już wewnątrz stadionu, za wejściowymi kołowrotkami, które weryfikują ważność biletów, aby uniknąć gigantycznego tłumu, który powstał sztucznie przez indolencję ochrony, bezradnej w obliczu napierających kibiców? Jej główną aktywnością stało się w pewnym momencie zgniatanie czekających na wejście elementami prowizorycznego ogrodzenia. Cud, że nie doszło do wypadku. Pan tego nie widział, bo panu było bardzo wygodnie w loży honorowej.
Reklama
Dlaczego ochrona tolerowała wnoszenie na stadion wysokoprocentowego alkoholu, którego na imprezach masowych pić nie wolno? Butelki po nim można było znaleźć w wielu miejscach stadionu przez cały czas trwania imprezy. Czy ktoś w ogóle pomyślał o tym, jak nie dopuścić do takiej sytuacji? Czy ważniejsze było odegranie hymnu? Liczę na szybkie odpowiedzi na powyższe pytania, podobnie jak tysiące Polaków, którym nie zapewnił pan bezpieczeństwa na Stadionie Narodowym. I miliony sprzed telewizorów, zniesmaczone tym, co widziały (z przerwami, kiedy dym zasłaniał wszystko). I nie chodzi tu o jakiekolwiek kary dla klubów czy piłkarzy. Chodzi o to, jak PZPN planuje wyeliminować patologie, które tym razem pana przerosły?
Reklama