Ostre "debaty" parlamentarne (w cudzysłowie, bo debata zakłada wymianę argumentów, nie zaś obrzucanie się epitetami), rozgorączkowane media elektroniczne, protesty na ulicach... Można zapytać, czy rzeczywiście spór toczy się o sądy. Czy publicyści podnoszący alarm w mediach i obywatele na ulicach wyłącznie sądownictwo mają na uwadze? Wydaje się, że intuicja polityczna leżąca u podstaw obecnego sporu sięga głębiej, a mianowicie, czy władza polityczna ma być podzielona i ograniczona, czy też scentralizowana i skupiona w jednym podmiocie decyzyjnym. A więc nie tyle dotyczy on organizacji pracy sądów, ile przede wszystkim tego, w jaki sposób ma być zorganizowana władza polityczna.
Wybitny włoski politolog Giovanni Sartori pisał, że wiele państw ma konstytucje, lecz tylko niektóre z nich są państwami konstytucyjnymi. Konstytucjonalizm oznacza ograniczenie rządu (szczególnie w formie prawnej) oraz przyznanie jednostkom podstawowych praw i ich gwarancji. Trójpodział władzy stanowi takie rozwiązanie instytucjonalne, które ogranicza władzę polityczną. W takim ujęciu podział władz stanowi istotę konstytucjonalizmu i bez niego nie można mówić o konstytucji (pisał o tym również tak często przywoływany dziś przez zwolenników PiS niemiecki konstytucjonalista Carl Schmitt, chociaż w mniej afirmatywnym tonie, lecz bardzo interesująco).
Klasyczne uzasadnienie trójpodziału władz wskazuje nie tyle na to, że władza podzielona będzie bardziej efektywna z uwagi na specjalizację i konkurencję, ale że bez niego wolność obywateli będzie niezabezpieczona, a więc iluzoryczna. Niepodzielona władza polityczna będzie mogła suwerennie i "bez żadnego trybu" dowolnie ingerować w sferę praw i wolności jednostek. Jednakże waga trójpodziału władz, a szerzej idei rządu ograniczonego, nie opiera się jedynie na indywidualnych prawach i wolnościach. Dotyczy kwestii, czy polityczną rywalizację rozumieć będziemy jako grę, której zwycięzca bierze wszystko, czy też jako rywalizację, której aktualny zwycięzca nie jest nieograniczony i może być odwołany.
Reklama
Społeczeństwa demokratyczne są zróżnicowane pod wieloma względami. W grę wchodzą czynniki ekonomiczne, etniczne, jak i światopoglądowe. Demokracja liberalna stanowi taki ustrój polityczny, który w swoich zamierzeniach ma umożliwiać polityczną artykulację postulatów owego społecznego pluralizmu. Czyni to za pomocą konstytucyjnego określenia warunków rywalizacji politycznej, a także przez przyznanie równych praw szeroko rozumianym podmiotom politycznym. Rozdzielenie różnych sfer aktywności państwa zapobiegać ma dominacji jednego podmiotu politycznego nad całym państwem.
Reklama
I chociaż rzeczywistość polityczna ustrojów demokratycznych daleka jest od ideału, to reguły wynikające z zasady podziału władz ograniczają przejmowanie instytucji państwa przez partie polityczne. Z tego punktu widzenia niezależne, acz niedoskonałe sądownictwo jest lepsze niż upartyjnione. Daje obywatelom i innym podmiotom politycznym pewne szanse w sporach z władzą polityczną. Dlatego też zarzut dążenia do podporządkowania sądownictwa jednej partii jest zarzutem ciężkim, nawet jeśli ugrupowanie to powołuje się na demokratyczny mandat. A jeżeli obawy takie są uzasadnione, to zmiany takie dotykają nie tylko sądownictwa, lecz także samego rozumienia demokracji. Tego, czy demokratyczny mandat oznacza przyzwolenie na wszystko, czego demokratyczna większość zapragnie. Demokracja ukonstytuowana w formie władzy jednolitej prowadzić mogłaby do negacji pluralizmu, a w konsekwencji do dominacji tej partii, która skutecznie okopie się w instytucjach państwa oraz zdominuje sferę medialną i gospodarczą. Demokracja może się urzeczywistnić w formie dyktatury (na co również zwracał uwagę Schmitt).
Powyższe wywody nie dowodzą, że intencją lub konsekwencją obecnych zmian w sądownictwie jest ustanowienie systemu władzy jednolitej, lecz że ich postrzeganie jako takich może powodować sprzeciw tej części społeczeństwa, która przywiązana jest do wartości liberalnej demokracji, nawet jeżeli jest krytyczna w stosunku do funkcjonowania niektórych jej instytucji. Protesty można zatem interpretować jako sprzeciw wobec obrania kursu w stronę ustanowienia systemu władzy jednolitej, a nie w obronie status quo. Zważając na to, jak ważna jest kwestia ładu polityczno-instytucjonalnego, można pozytywnie ocenić przewrażliwienie na tym punkcie. Ład polityczny względnie łatwo się burzy, a trudniej buduje. A jeszcze trudniej przychodzi dzielenie się władzą.