Jak rozumieć kolejny brak nominacji generalskich?

Bardzo mnie niepokoi to napięcie między prezydentem a ministrem obrony narodowej. Przede wszystkim cierpią na tym kandydaci na generałów, ale też cały system militarny. Nowi generałowie są potrzebni, bo obecnie w wojsku mamy sporą lukę kadrową na stanowiskach generalskich. Z drugiej strony, prezydent, odmawiając nominacji, ma rację, bowiem ciągle nie został zmieniony system kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP. Ministerstwo Obrony Narodowej powinno przygotować określone rozwiązania i uzgodnić je z prezydentem. Wówczas awanse generalskie byłyby czymś naturalnym. W NATO obowiązuje zasada, że stopnie wojskowe są związane z pełnioną funkcją. W związku z tym trudno o nominacje generalskie, gdy nie wiadomo, jakie stanowiska znajdą się w nowej strukturze dowodzenia i kierowania, i jacy wojskowi będą tam potrzebni.

Reklama

Niektórzy dopatrują się tutaj powiązań z przedłużającymi się procedurami w postępowaniu dotyczącym generała Kraszewskiego…

Nic dziwnego. Generał Kraszewski jako szef Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w BBN jest prawą ręką prezydenta w zakresie wykonywania jego funkcji zwierzchniczych względem armii. Podejrzenia wobec niego, odcięcie generała od informacji niejawnych, mogły nie tylko zirytować prezydenta, ale również znacznie utrudnić prace w BBN nad wnioskami awansowymi złożonymi przez Ministerstwo Obrony.

Reklama

Odszedł Pan z Akademii Sztuki Wojennej na skutek różnic zdań z ministrem Antonim Macierewiczem?

Uznałem, że skoro mam inną koncepcję polityki obronnej i kształtu Sił Zbrojnych, to nie powinienem pracować w instytucji, która podlega panu ministrowi. To byłaby nielojalność, gdybym krytykował jego działania i pracował w instytucji jemu podporządkowanej.

Reklama

Ministerstwo ustosunkowało się do tej decyzji?

Nie, choć wiem, że władze Akademii Sztuki Wojennej nie były zachwycone tym, że odchodzę.

Generałowie, którzy odeszli ze służby za czasów ministra Macierewicza, są bardzo krytyczni wobec decyzji zapadających w MON.

No tak, można im wytknąć, że wiele wskazywanych braków powstało znacznie wcześniej, zanim jeszcze przyszedł minister Macierewicz. Przyjmowanie ról politycznych przez wojskowych zawsze jest sytuacją ryzykowną. Z drugiej strony, można zrozumieć poirytowanie ludzi, którzy w jakimś sensie zostali źle potraktowani.

Ich odejście to wynik złego traktowania?

Zwolennicy pozbywania się tych wojskowych twierdzą, że powodem jest brak zaufania do nich ze strony obecnego ministra obrony. Wiemy jednak, że przez ponad 20 lat ci ludzie służyli w wojsku na bardzo ważnych stanowiskach i brali udział np. w misjach zagranicznych. Niektórzy co prawda ukończyli jakieś sowieckie akademie, ale pokończyli też szkoły wojskowe na Zachodzie. Zatem należy postawić pytanie - czy można bez szczegółowej wiedzy postawić takim ludziom zarzut nielojalności wobec państwa polskiego? To sprawa co najmniej dyskusyjna.

Zasiada pan w zarządzie partii Porozumienie.

Tak, zostałem wybrany w skład zarządu partii Porozumienie na kongresie 4 listopada br. Zajmuję się w niej tym, na czym się znam - sprawami obronności.

Czy pańskie krytyczne stanowisko wobec polityki prowadzonej przez MON nie jest problemem dla istniejącej koalicji?

Nie należy utożsamiać jedności w ugrupowaniu z obowiązkiem jednolitości wyrażanych poglądów i stanowisk. Uczestniczymy w demokratycznej strukturze, w której muszą pojawiać się różne stanowiska. Tylko w dyktaturze wszyscy muszą wypowiadać się tak jak dyktator, a więc ktoś stojący na szczycie struktury władzy. Dyskusja, ścieranie się poglądów wewnątrz koalicji jest potrzebne, jest też oznaką zdrowia politycznego. Brak wymiany poglądów i wypracowywania najlepszych rozwiązań grozi katastrofą.

Minister Waszczykowski złożył właśnie wizytę na Ukrainie. Jak możemy wzmocnić wzajemne relacje?

Nie wiem, czy w ogóle da się coś dziś zrobić. Zbyt długo tolerowaliśmy niekorzystne dla nas poczynania Kijowa. Odwoływanie się do nacjonalistów z UPA jest zjawiskiem bardzo niebezpiecznym zarówno dla Polaków, jak i dla samych Ukraińców. Wyobraźmy sobie, że w Niemczech ktoś zacząłby mówić w debacie publicznej, że należy budować świadomość narodową, nawiązując do NSDAP Adolfa Hitlera. Możemy jedynie mówić, że nam się nie podoba stawianie pomników Banderze i odwoływanie się do UPA z nadzieją, że strona ukraińska weźmie nasz głos pod uwagę.