Tym większe wrażenie winna zrobić na kierownictwu partii rządzącej czwartkowa pierwsza strona „SE”: „1,6 miliona na ochronę Kaczyńskiego. Szokujące wydatki PiS”. Zwłaszcza że w środku numeru nie jest lepiej: czytamy, że „na liście płac” jest także o. Tadeusz Rydzyk, że kierowca prezesa dostał 13 tys. premii jubileuszowej, a sekretarka zarabia prawie 10 tys. zł miesięcznie. To pieniądze z subwencji, które partie otrzymują „z kieszeni podatnika”, przypomina SE, na dodatek całość puentując wypowiedzią posła PO Borysa Budki: „PiS uwielbia żyć na koszt podatnika”.
Jeszcze bardziej mogłoby wstrząsnąć pisowcami to, że dane, o których mowa, ujawniła przedtem „Gazeta Wyborcza”. To ważne. Redakcja tabloidu znajdującego się w od lat w stanie wojny z Czerską pomyślała chwilę i doszła do wniosku, że potencjał informacji zgromadzonej przez konkurencję jest wystarczająco duży, aby rozemocjonować własnych czytelników – nawet dzień po i z powołaniem się na obce i nielubiane źródło. Nasi odbiorcy, pomyśleli w „SE”, czekają na to, aby dołożyć PiS za lepkie ręce i przepastne kieszenie. Nieraz już się w tej gazecie pojawiały kpiny z Polskiej Fundacji Narodowej, spółek Skarbu Państwa i innych instytucji pożytku partyjnego. Jeszcze! Jeszcze!
Gdyby pisowcy uważniej czytywali „SE”, zrozumieliby jakiś czas temu, że emocje, które doprowadziły ich ugrupowanie do władzy, obrócą się przeciwko nim samym. Partia Jarosława Kaczyńskiego dawała łupnia elitom. Kiedy utrze się przekonanie, że częścią tych elit jest PiS, formacja znajdzie się na równi pochyłej. Z szacunkiem trzeba podejść do faktu, że prezes przeczytał „Ekonomię nierówności” Thomasa Piketty’ego, ale bardzo by mu pomogło, gdyby do listy lektur dołożył tabloid.
Reklama