Grzegorz Kowalczyk: Czy Pani Profesor Gersdorf powinna przyjść do pracy?

Borys Budka: Oczywiście. Każdy, kto umie czytać, może sprawdzić to w Konstytucji. Jasno i precyzyjnie określa ona, że stosujemy ją bezpośrednio, a kadencja Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego wynosi sześć lat. Ni mniej, ni więcej. Zgodnie z tymi przepisami kadencja obecnej Pierwszej Prezes kończy się w kwietniu 2020 roku. Czeka ją zatem jeszcze sporo pracy.

Reklama

Co jeśli jednak nie będzie mogła wykonywać swoich obowiązków?

Jeśli zostanie pozbawiona możliwości wykonywania swej funkcji z polecenia ministra sprawiedliwości czy spraw wewnętrznych, to będziemy mieli do czynienia de facto z zamachem stanu. To będzie zamach na konstytucyjny organ, którym jest Sąd Najwyższy. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której w środku Unii Europejskiej, w państwie demokratycznym będziemy mieli do czynienia z siłowym pozbawieniem urzędu w tak ważnej dla praworządności instytucji. Niestety, życie pisze różne scenariusze. Jestem jednak przekonany, że osoby odpowiedzialne za taką sytuację zostaną w przyszłości rozliczone za popełnienie deliktu konstytucyjnego. To po prostu niszczenie państwa.

Reklama

Co Pana zdaniem przyniosła rozmowa Pani Pierwszej Prezes z Prezydentem?

Do tej pory Prezydent nie wykazuje się refleksją i zmianą punktu widzenia. Była to rozmowa wybitnej postaci środowiska prawniczego, czyli profesor Gersdorf z prezydentem, który do tej pory udowodnił, że jego wykształcenie prawnicze istnieje wyłącznie od strony formalnej. Nic dziwnego, że jego własny promotor wstydzi się tego, co robi głowa państwa. Niemniej, prezydent Andrzej Duda jako doktor nauk prawnych powinien wiedzieć, że bierze udział w łamaniu polskiego prawa i niszczeniu praworządności w Polsce. Musi zdawać sobie sprawę z faktu, że w przyszłości poniesie konsekwencje swych działań i odpowie przed Trybunałem Stanu.

Czy złożenie przez prof. Gersdorf oświadczenia z wnioskiem o dalsze pełnienie swej funkcji nie rozwiązałoby problemu? Współpracownicy Prezydenta zapewniają, że nie chce on „czyścić” Sądu Najwyższego.

Reklama

Gdy ustawa zawiera przepisy wprost sprzeczne z Konstytucją, to absolutnie sędzia Sądu Najwyższego nie może się nim podporządkować, nawet gdyby chciał. Tak naprawdę chodziło o to, żeby dokonać swoistej weryfikacji sędziów. Gdyby Pierwsza Prezes uznała te regulacje za wiążące, to potwierdziłaby prymat ustawy nad Konstytucją. To byłoby niedopuszczalne. Cieszę się, że Pierwsza Prezes nie złożyła takiego wniosku i wyraziła sprzeciw wobec łamaniu prawa.

Czy sędziowie, którzy złożyli oświadczenia do Prezydenta złamali Konstytucję?

Dziwię się tym oświadczeniom, ale one i tak niczego nie zmieniają. Czas przejścia w stan spoczynku tych sędziów był bowiem uregulowany wcześniej, a zgodnie z zasadą praw nabytych i gwarancją nieusuwalności sędziów mają prawo wykonywać swe obowiązki niezależnie od decyzji Prezydenta.
Ustawy cieszą się jednak domniemaniem konstytucyjności, dopóki nie zaneguje ich Trybunał Konstytucyjny…

Pamiętajmy jednak, że zgodnie z obowiązującymi przepisami, Konstytucję stosujemy wprost. W związku z tym, Pierwsza Prezes w ciągu swojej kadencji nie potrzebuje żadnej ustawy czy stwierdzania konstytucyjności bądź jej braku. Po prostu stosuje przepisy zawarte w Konstytucji. Poza tym w Polsce nie ma już Trybunału Konstytucyjnego. Mamy trzech dublerów i pseudoprezes. Jakiekolwiek mówienie o rzetelnym badaniu konstytucyjności w Polsce jest ponurym żartem. Nie ma dziś organu, który mógłby wiarygodnie sprawdzić konstytucyjność ustaw uchwalanych przez Sejm tej kadencji.

Co zatem pozostaje?

Jedyną drogą jest zwrócenie się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Podejrzewam, że będzie złożony wniosek przez Komisję Europejską. TSUE może, w przeciwieństwie do polskiego Trybunału Konstytucyjnego, bezstronnie ocenić działania PiS wobec wymiaru sprawiedliwości.

Ustawa została uchwalona jeszcze w ubiegłym roku. Jeśli ktoś chciał realnie interweniować powinien chyba zrobić to wcześniej…

Faktycznie, moim zdaniem Komisja za późno podjęła działania. Trzeba jednak spojrzeć na to z szerszej perspektywy. Komisja Europejska jest odpowiedzialną instytucją i, by nie eskalować konfliktu, przez cały ten czas liczyła na refleksję ze strony polskiego rządu – czy to premier Beaty Szydło, czy teraz Mateusza Morawieckiego. Tymczasem, polskie władze cynicznie okłamały Komisję i podejmowały pozorowane działania. Udawały jedynie, że chcą cokolwiek zmienić i przywrócić praworządność. Grano na czas, aby ustawa o Sądzie Najwyższym weszła w życie, a blisko połowa jego składu została wyrzucona, z Pierwszą Prezes na czele. Bo tak należy odczytywać przymusowe przejście w stan spoczynku po ukończeniu 65. roku życia. W rzeczywistości to zwykła czystka.

Czy zmiany, które zajdą w najbliższym czasie będą odwracalne?

Tak. Najpóźniej stanie się to w momencie, gdy odsuniemy Prawo i Sprawiedliwość od władzy w Polsce. Wówczas jednym aktem prawnym zmienimy wszystkie te działania, które spowodowały zniszczenie polskiej praworządności. Da się to zrobić, prawnicy już nad tym pracują. Ponadto, każdy kto złamał Konstytucję musi liczyć się z konsekwencjami.

Czy podczas sporu o Sąd Najwyższy nie powtórzy się sytuacja z Trybunałem Konstytucyjnym? Podobnie jak w tamtym przypadku zmiany personalne mogą zajść tak daleko, że jednorazowe ich odwrócenie nie będzie możliwe.

Istnieje poważne zagrożenie sparaliżowania polskiego systemu prawnego na kilka lat. Możliwe, że wielu obywateli czekających na ważne rozstrzygnięcia Sądu Najwyższego, tak jak np. frankowicze, zostanie pozbawionych ochrony prawnej. Obawiam się, że może dojść do zniszczenia dotychczasowego sposobu działania Sądu Najwyższego i de facto pozbawienia go swojej roli, tak jak stało się to w przypadku Trybunału Konstytucyjnego.

Następcą Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego ma zostać sędzia Józef Iwulski. Co Pan sądzi o tej zmianie?

Należy podkreślić, że sędzia Iwulski jest wyłącznie zastępcą, a nie następcą Pierwszej Prezes. Pełni tę funkcję na mocy zarządzenia prof. Gersdorf. I zastępować ją będzie tylko w przypadku jej nieobecności. Czyli nadal na czele Sądu Najwyższego stoi Małgorzata Gersdorf. Podkreśla to ona sama, ale również sędzia Iwulski. Co więcej, prezydent nie wydał w tym zakresie żadnych aktów administracyjnych. Nie stwierdził przejścia w stan spoczynku prof. Gersdorf, ani nie powierzył pełnienia obowiązków Pierwszego Prezesa sędziemu Iwulskiemu. Sytuacja w Sądzie Najwyższym jest więc bez zmian. Jak na razie bitwa o niezależność SN jest wygrana.