Pana nie ma prawa tu być.
No tak, rak trzustki to wyrok.
Nie znam nikogo, kto by przeżył.
A ja od 11 lat żyję, a jeszcze w tym czasie znaleziono mi przerzut na wątrobę…
Reklama
Reklama
Trzustka i wątroba w jednym?! Brzmi jak wygrana w nowotworowe „oczko”, a pan kpi sobie ze śmierci i zasuwa rowerem przez pół Europy, pisze książki i planuje: może teraz do Kapsztadu, a może do Damaszku?
Nie, to brzmi jak przechwałki, a ja przecież znam wielu ludzi w moim wieku dużo bardziej wysportowanych, w biegach z nimi zdecydowanie przegrywam.
A oni mają trzustkę?
Nie pytałem, ale pewnie mają.
No widzi pan.
Zgoda, ale wyczynowcem nie jestem.
Zostanie pan jedną z twarzy kampanii antyrakowej?
Jeśli mnie ktoś poprosi, pewnie się zgodzę, ale nie chcę stać się onkocelebrytą. Tym rowerem, bieganiem, książką chciałbym ludziom powiedzieć: słuchajcie, życie się nie kończy w żadnym wieku i żadna medyczna diagnoza to nie wyrok. Walczcie i żyjcie do końca.
Panu się udało.