Izabela Jaruga-Nowacka
posłanka SLD

Czy jestem dumna z Nelly? Nie wiem. Nelly Rokita jest dla mnie i chyba dla nas wszystkich politycznie niewyrazista, mimo że możemy obserwować ją w naszym życiu publicznym od wielu lat. Sama miałam okazję rozmawiać z nią osobiście. Znamy ją jednak tak naprawdę tylko jako żonę polityka Jana Rokity, natomiast jej poglądy polityczne i to, czego możemy się spodziewać po niej jako po doradcy prezydenta Lecha Kaczyńskiego do spraw kobiet, pozostaje zagadką. Nikt, nawet dociekliwi dziennikarze, nie byli w stanie wydusić z niej żadnych konkretów.

Dotychczasowa działalność przewodniczącej polskiej sekcji Europejskiej Unii Kobiet ograniczała się do wydawania opinii o politykach z Platformy Obywatelskiej, wojażowania i rozdawania nagród. To za mało, by wyrokować, w którą stronę pójdzie. Ostatnie wypowiedzi w sprawie prawa kobiet do aborcji tylko to wrażenie niejasności potwierdzają. Ucieszyłam się, gdy Nelly Rokita stwierdziła, iż jako Europejka popiera prawo kobiet do decydowania o urodzeniu dziecka, bo moim zdaniem macierzyństwo to prawo i przywilej, a nie przymus i obowiązek. Teraz jednak niestety słyszymy, że Rokita wycofuje się z tych twierdzeń i sprzeciwia się prawu do aborcji. Jakie są zatem naprawdę jej poglądy w tej tak istotnej dla wszystkich polskich kobiet kwestii i jaką politykę będzie realizować?

Pani Rokita jest niewątpliwie kobietą niezwykle energiczną, dynamiczną, silną i może wiele zrobić. Niedobrze się jednak stało, że zdecydowała się objąć swój urząd doradcy prezydenta - który stworzono chyba specjalnie dla niej - w okresie gorącej walki wyborczej między Prawem i Sprawiedliwością a jej byłą partią, czyli Platformą Obywatelską. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że jej osoba zostanie użyta jako jeden z nabojów w tej wojnie, a problem kobiet ulegnie marginalizacji. Na dodatek startuje ona do parlamentu jako kandydatka z ramienia PiS. Z jednej strony to dobrze, bo im więcej kobiet znajdzie się w naszym Sejmie, tym lepiej. Z drugiej jednak trudno będzie chyba skutecznie łączyć jej te dwie bardzo wymagające funkcje.

Julia Pitera
posłanka PO

Byłam zdumiona, kiedy usłyszałam słowa Nelly Rokity wypowiedziane przed słuchaczami zgromadzonymi w sali Uniwersytetu Warszawskiego. I było mi najzwyczajniej wstyd. Nie rozumiem, jak w ogóle można okres PRL oceniać w ten sposób, sprowadzać szczęśliwość komunizmu do wolności dokonywania aborcji, jak w ogóle można z aborcji uczynić kryterium oceny epoki historycznej. To dla mnie niesłychane.

Mam też wielką wątpliwość, czy pani Nelly Rokita w ogóle kontroluje to, co wygłasza. Wydaje mi się, że mówi ona to, co w danym momencie ludzie chcą usłyszeć i tak naprawdę to jest jej recepta na uprawianie polityki. Przecież - jak wszyscy pamiętamy - rozstawała się z Platformą Obywatelską właśnie z powodu jej rzekomo zbyt słabego konserwatyzmu. Natomiast teraz sama opowiada rzeczy, które są bliskie LiD. To się wszystko kupy nie trzyma, zwłaszcza że wcześniej to Platformę permanentnie oskarżała, że ta chce koalicji z LiD. To, co mówi Nelly Rokita, jest skrajnie ze sobą sprzeczne. Wydaje się, że komunikowanie się z wyborcami sprowadziła wyłącznie do retoryki. Według mnie to bardzo groźne zjawisko. Przecież sztuka polega na tym, by umiejętnie przekonać wyborców do swoich poglądów, a nie im schlebiać. Polityk, który schlebia każdemu, jest politykiem szkodliwym. W ten sposób przyczynia się do utrwalania w odbiorcach przekonania, że politycy kłamią. Że mogą powiedzieć wszystko i nic z tego nie wynika.

Nie miałabym do niej pretensji, gdyby swoje poglądy wygłaszała tylko jako urzędnik, wówczas byłaby to wyłącznie sprawa jej zwierzchnika i ewentualnie jej własnego wstydu. Natomiast jeśli mówi takie rzeczy jako przewodnicząca organizacji pozarządowej (Nelly Rokita jest przewodniczącą Europejskiej Unii Kobiet, która zrzesza kobiety o poglądach konserwatywnych), to w ten sposób niszczy jej reputację. Źle sie stało, że pani Rokita nie złożyła funkcji, którą pełni. Naraża w ten sposób na szwank dobre imię organizacji pozarządowych w ogóle, bo po pierwsze je upolitycznia, a po drugie kompromituje je występami, które mają podbić polityczny bębenek. Zapomina tylko przy tym, że robi to kosztem innych kobiet, które są członkami tej organizacji.

Manuela Gretkowska
przewodnicząca Partii Kobiet

Czy jestem dumna z Nelly Rokity? Jestem dumna z każdej kobiety autentycznie pomagającej innym kobietom. Co sądzę o Nelly Rokicie? Nie wiem, tak samo jak nie wiem, co dokładnie chciała powiedzieć np. o Partii Kobiet. Uznała ją publicznie za poroniony pomysł, ponieważ należą do niej same kobiety, co jest kłamstwem, bo należą do niej również mężczyźni. Z drugiej strony twierdzi, że chętnie by ze mną porozmawiała. Gdyby pani Rokita chciała bronić interesów górników i powiedziała, że partia górników to poroniony pomysł, bo należą do niej sami górnicy, ośmieszyłaby się. Ale skoro mówi o kobietach… W Polsce można je traktować jak się chce i opowiadać na ich temat bzdury bez konsekwencji. Jak choćby jej mąż Jan Rokita twierdzący, że od zajmowania się polityką kobietom maleją piersi.

W jaki sposób będzie mogła działać Nelly Rokita, zależy od funkcji, którą jej przyznano. I tu zaczyna się kuriozalny problem. Prezydent potrzebuje doradcy do spraw 53 proc. obywateli swojego państwa? Jeśli nie ma on pojęcia o tak odległych mu istotach, ich potrzebach i problemach, to zamiast się tym tak ostentacyjnie afiszować, mógłby powołać grono ekspertów - jest przecież wiele mądrych Polek. Kosztem Nelly Rokity robi się propagandowy cyrk dla doraźnej rozgrywki politycznej z PO. Stworzenie dla niej tego stanowiska to bardzo miły, niemal dworski gest. Ale nie jesteśmy na dworze, gdzie przyznaje się przywileje i w zależności od humoru się je odbiera. Przecież stanowisko pełnomocnika do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn zostało zlikwidowane przez PiS, choć funkcjonuje we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Oprócz oczywistych wad braku tego urzędu płacimy także utratą wizerunku Polski jako cywilizowanego kraju. Przyjdzie nam za to zapłacić, za łamanie unijnego prawa, tak jak w sprawie Alicji Tysiąc.

Patrząc na rolę Nelly Rokity okiem antropologa, zastanawiam się nad jej nową rolą. Polityka jest prymitywna, ale nie dlatego, że odwołuje się do agresji. Tę mamy także w innych dziedzinach życia. Jest prymitywna, ponieważ odwołuje się do podświadomych archetypów, którymi łatwo manipulować. Samiec alfa, król, prezydent powinien mieć u swojego boku dopełniającą go partnerkę, symboliczną matkę narodu. Maria Kaczyńska skarcona przez Jarosława Kaczyńskiego („Szwagierka nie wie, co mówi”) usunęła się w cień i milczy. Powołanie bardzo elokwentnej Nelly Rokity ma zapełnić ten brak. Stworzyć prezydentowi polityczną żonę zastępczą odebraną do tego politykowi z opozycji. Podwójne zwycięstwo Kaczyńskich, ale czy zwycięstwo kobiety i kobiet?

Jolanta Szczypińska
posłanka PiS

Z wielkim niepokojem obserwuję pojawianie się w mediach wielu nieprzychylnych ocen działalności pani Rokity jako doradcy prezydenta do spraw kobiet, choć nie miała ona jeszcze możliwości zaprezentowania się w tej roli. Typowym przykładem bezpodstawnej krytyki jest sprawa z rzekomym poparciem Nelly Rokity dla aborcji, jakiego miała udzielić podczas wykładu na Uniwersytecie Warszawskim. Tymczasem jej słowa z wykładu zostały wyrwane z kontekstu. Chodziło przecież o ironiczne podsumowanie sytuacji kobiet w czasach PRL. Pani Nelly Rokita nigdy nie popierała aborcji i w tej sprawie nie zmieniła zdania do dziś. Sama często powtarza, że zawsze była za ochroną życia poczętego. Wykorzystywanie tej wyrwanej z kontekstu wypowiedzi z jej wykładu jest dla niej krzywdzące.

Szanuję panią Rokitę i jestem przekonana, że będzie świetnie pełnić funkcję doradcy prezydenta do spraw kobiet. Jest ona wiarygodną reprezentantką kobiet, zwłaszcza tych, które chcą być aktywne w życiu publicznym.

Nelly Rokita to postać bardzo wyrazista, odważna i energiczna. Jeszcze co prawda nie przedstawiła szczegółowo swojego programu, ale sądząc po jej pierwszych zapowiedziach i po jej działalności w Europejskiej Unii Kobiet, można się spodziewać, że będzie promować aktywność pań w polityce, w życiu społecznym i w biznesie. To dobrze, bo należy wspierać kobiety, które chciałyby realizować swoje ambicje, kobiety, które są przedsiębiorcze.

Moim zdaniem nad jej programem należy się pochylić z uwagą i życzliwością, a nie uprzedzać się doń i krytykować. Poza tym nie można go jeszcze oceniać, bo Nelly Rokita swoją funkcję sprawuje zaledwie parę dni. Jak to się mówi: po owocach pracy ją poznacie”.

Dorota Gawryluk
publicystka TV Biznes

Inteligentna, błyskotliwa, o wyrafinowanym guście, mówiąca ze swadą i z intrygującym obcym akcentem - taka w oczach mediów, zwłaszcza kolorowych pism, była do niedawna Nelly Rokita. Co się takiego stało, że nagle już inteligentna nie jest, obcy akcent drażni, a dziennikarze wyzłośliwiają się na temat jej ciuchów z lumpeksu i dziwnych kapeluszy? Skąd ta gwałtowna zmiana postrzegania pani Nelly? Moim zdaniem płaci cenę za pracę dla Lecha Kaczyńskiego. I warszawski salon nigdy jej tego nie wybaczy. Zdrada jest tutaj podwójna. Zdradziła PO i - co gorsza - zdradziła towarzystwo. Praca dla tego prezydenta automatycznie skazuje ją na nieustanny atak.

Nie wiem, jaka jest Nelly Rokita. Trudno wywnioskować coś więcej z kilku krótkich wywiadów czy wypowiedzi. Nie chcę jej oceniać po rozmiarach kapeluszy czy co gorsza po tym, w jakich sklepach kupuje ubrania. Wolałabym zobaczyć ją w konkretnych działaniach. Jeśli mówi o kobietach ze wsi i o tym, że trzeba im pomóc, mogę tylko przyklasnąć. Kobiety na wsi bez wątpienia potrzebują zainteresowania i pomocy. Ciekawi mnie tylko, jak te deklaracje przełożą się na czyny i czy doradczyni ma jakiś konkretny plan. Nie wiem też, czy tego typu stanowisko ma w ogóle sens. Chodzi mi o szerszą perspektywę. Nie ulega bowiem wątpliwości, że w tym momencie ta nominacja miaa wymiar czysto polityczny.

Bardzo jestem ciekawa, jak będzie się rozwijała kariera Nelly Rokity. Nie sądzę, by tak ogromne zainteresowanie mediów służyło jej pracy. Dziennikarzy nie będzie ciekawiło, co ma do powiedzenia w sprawie kobiet - chyba że chodzi o aborcję, wszak to temat niezwykle polityczny. Będą raczej łowić jej wpadki i czyhać na okazję, by przypomnieć, gdzie jest jej miejsce i u boku którego mężczyzny powinna się pokazywać. Zapewne zdaje sobie sprawę, że to nie jej stanowisko ani nie jej nadzwyczajna charyzma decydują o tym, że prezydent zabiera ją w podróż do USA. Doradca do spraw kobiet w Ameryce jest mu akurat najmniej potrzebny. Nelly Rokita ma też pewnie świadomość, że gdyby nie sytuacja polityczna, prezydent nie przedstawiałby jej na specjalnej konferencji prasowej w Pałacu. Ma świadomość... albo nie ma. Oto jest pytanie.


































Reklama