p

Sytuacja w PiS jest dramatyczna. Widać tylko wodza, który nie ma swojej partii nic do zaproponowania. Nie wykorzystuje tego, że jest w opozycji, nie potrafi wypunktować premiera Donalda Tuska. A szkoda. Powinien powołać gabinet cieni lub inne tego typu ciało, które na poważnie zajęłoby się bieżącym monitorowaniem i recenzowaniem działania rządu. PiS powinien patrzeć Platformie na ręce, czy ta realizuje obietnice wyborcze. Szczególnie te, które można wypełnić w krótkim czasie, jak abolicja podatkowa dla wracających z zagranicy. Tymczasem PiS czepia się, że nie ma cudu gospodarczego. Przecież wiadomo, że nie można się go spodziewać raptem po kilku miesiącach.

Reklama

Zamiast tego Jarosław Kaczyński atakuje Donalda Tuska za to, że ma "dzikie oczy". To komiczne, gdy przywódca największej opozycyjnej partii mówi o wyglądzie premiera. Gdy PO była w opozycji, nie mówiła o tym, że Jarosław Kaczyński ma krzywy wyraz twarzy, czy że się nie uśmiecha. Punktowała działania rządu merytorycznie. Nie przypominam sobie też, żeby opozycja trzymała stronę rządów innych państw, a nie własnego. Postawa Kaczyńskiego w sprawie tarczy antyrakietowej zakrawa na szaleństwo. Były premier popiera nie stanowisko obecnego premiera Polski, a szefa rządu Czech. Utożsamia się z krytyką polskiego rządu autorstwa Mirka Topolanka! Szkoda, że nikt tego nie zauważa.

Polityka Jarosława Kaczyńskiego prowadzi do spadku notowań prezydenta. Lech Kaczyński, tak jak jego brat, krytykował Tuska za wizytę w Moskwie. Nie słyszałam jednak, żeby prezydent przedstawił np. swoje stanowisko wobec rosyjskich wyborów prezydenckich. A przecież mógł to zrobić przy okazji wizyty w Warszawie przyjaciela Polski, prezydenta Gruzji Saakaszwilego.

Reklama

Tak więc Jarosław Kaczyński zamiast rzeczowo recenzować rząd, koncentruje się na walce z mediami. Bez przerwy je atakuje. Dowodzi, że są zawłaszczone przez kapitał zagraniczny. To w mediach upatruje przyczyn wszystkich swoich porażek. W jego ślady idą inni działacze PiS, ostatnio np. Adam Bielan za wyborczą przegraną partii obwinił Szymona Majewskiego i Kubę Wojewódzkiego. To fałszywy trop. PiS przegrało z własnej winy, a szukanie winnych klęski powinno zacząć od siebie. Partia Kaczyńskiego przegrała z powodu nieustannie prowokowanych awantur, obrażania wszystkich naokoło, skłócania wszystkich ze wszystkimi i przez Zbigniewa Ziobro – jego rozdęte ego i wątpliwe poczynania.

Partia Kaczyńskiego jest coraz bardziej archaiczna. Całkowitą porażką okazały się tzw. młode twarze PiS. Brak im pomysłów, a na koncie mają same nieudane akcje – jak pełna kompromitujących błędów prezentacja rządu PO w stylistyce „Matrixa” czy zrobiona na podobieństwo dobranocki reklamówka z okazji 100 dni gabinetu Tuska. PiS powinno się wstydzić, że wydaje wielkie kwoty na takie chybione akcje.

Już nawet prawicowi publicyści zauważyli, że coś niedobrego dzieje się z Jarosławem Kaczyńskim, że blokuje on rozwój swojej partii i że ją obezwładnia. Pojawiają się nawet pomysły "ojcobójstwa" w PiS (ostatnio w "Fakcie" pisał o tym Jan Wróbel). Trudno mi to sobie jednak wyobrazić. Bo jakie byłoby PiS bez Jarosława Kaczyńskiego? Jak radio Maryja bez Tadeusza Rydzyka.

Reklama

Jednak wszystko to powinno zmusić prezesa PiS do refleksji. Powinien to być dla niego sygnał alarmowy. Przecież sympatię i wiarę w jego partię tracą jej dotychczasowi zwolennicy. Jaka jest więc szansa na to, że poparcie dla niej zacznie rosnąć? Nie wierzę, że PiS może pomóc zorganizowany w ostatnią sobotę zjazd propisowskiej inteligencji. Nie warto poświęcać mu uwagi, bo Kaczyński nic tam nie zaproponował. Czy domagał się np. reformy szkolnictwa? Nie. Zamiast tego usłyszeliśmy, że będzie przebijał głową mur.

Wydaje mi się, że ci, którym zależy na PiS, powinni porozmawiać z prezesem tej partii. Namówić go do większej otwartości, do zmiany nastawienia. Do tego, by przestał upatrywać całego zła w mediach.

Bo jeżeli prezes Kaczyński się nie opamięta, to co prawda jego partia nie zniknie, ale będzie dalej marginalizowana. Teraz PiS kona. Grozi mu, że zamiast być poważną alternatywą dla PO, będzie wegetowało na marginesie sceny politycznej. A dominacja jednej wielkiej partii wcale nie byłaby dobra dla naszej demokracji. Nie życzę PiS, by jego notowania zbliżyły się do poziomu poparcia dla LiD.