Powrót religii do polityki jest najważniejszym jak dotąd politycznym zjawiskiem XXI w. Za symboliczny początek obecnego stulecia uznaje się przecież ataki terrorystyczne z 11 września. "Wojna z terrorem", która po nich nastąpiła, chwilami przypominała religijną krucjatę. Języka religijnego używają dziś nie tylko talibowie czy prezydent Iranu, ale także przywódca największej zachodniej demokracji. Inspiracji religijnych poszukuje nie tylko tradycjonalistyczna prawica, ale także rewolucyjna lewica.

Reklama

Zdaniem Marka Lilli, znanego w Polsce głównie ze swojej książki "Lekkomyślny umysł", w której śledził polityczne zaangażowania najważniejszych europejskich intelektualistów XX w., lekceważenie politycznego potencjału religii było jednym z najważniejszych błędów Zachodu w ostatnim stuleciu. Po zwycięstwie nad sowieckim totalitaryzmem Zachód uznał, że w polityce ostatecznie zwyciężył liberalizm, a wszelkie inne elementy - w tym także religijne - będą z niej stopniowo znikać. Dlatego takim szokiem dla zachodnich społeczeństw były zamachy 11 września. Ludzie Zachodu przyzwyczajeni do myśli, że religia jest sprawą wyłącznie prywatną, odkryli, że wciąż może ona służyć jako uzasadnienie dla politycznych działań. A przecież, jeśli uważniej przyjrzeć się zachodniej tradycji, łatwo odkryć, że nurt myślenia o polityce w religijnych czy teologicznych kategoriach był w niej cały czas obecny. Pozostawał jednak niemal niezauważony. Dopiero eksplozja politycznego islamizmu zmusiła liberałów do refleksji na temat religijnych aspektów zachodniej tradycji politycznej. Taka pogłębiona refleksja jest dziś wedle Lilli jednym z najważniejszych zadań, przed którymi staje Zachód, a zwłaszcza zachodni intelektualiści.

Pozostali uczestnicy debaty zwracali uwagę na inne aspekty całego zagadnienia. Tadeusz Bartoś mówił o problemach Kościoła katolickiego w relacjach z nowoczesną cywilizacją i liberalną polityką. Jego zdaniem Kościół wciąż nie do końca zrozumiał, że zasadą współczesnego życia społecznego i politycznego jest dialog i kompromis. Dlatego utwardza kurs i ignoruje krytykę, co jednak stawia pod znakiem zapytania ewentualne odzyskanie przez niego politycznych wpływów - zwłaszcza w Europie Zachodniej. Mirosława Grabowska zwracała z kolei uwagę, że lekceważenie religii jako siły politycznej to problem przede wszystkim zachodnioeuropejski. Z perspektywy krajów takich jak Polska problemem może być raczej nadmierny wpływ kościelnych instytucji na życie polityczne.

Pełny tekst debaty ukaże się w jednym z najbliższych numerów "Europy".