Nie ma żadnego powodu, by tu cokolwiek ukrywać. Możliwości są trzy:

Pierwsza - komisja weryfikująca żołnierzy WSI była nieszczelna, a Lichocki był pośrednikiem handlującym tajnymi informacjami. Miał oferować za 200 - 250 tys. zł trzy rzeczy: pozytywną weryfikację, wykreślenie nazwiska z aneksu do raportu o WSI, fragment lub całość tego tajnego dokumentu. Jakie są na to dowody? Relacje ludzi, którym to proponował. Ważnym świadkiem jest oficer WSI, który w listopadzie ub.r. doniósł na Lichockiego do prokuratury. Jakie są dowody przeciwko Bączkowi i Pietrzakowi?

Reklama

Jeśli prokuratura i ABW nie zdobyły niczego nadzwyczajnego, ani niczego nie znalazły u nich wczoraj w domach, to marne. O Bączku Lichocki mówił nam, że ten bliski współpracownik Macierewicza sprzedał Agorze aneks do raportu o WSI za milion złotych. Ta wiadomość od początku wydawała nam się absurdalna i uważaliśmy ją za zasłonę dymną, którą Lichocki rozpowszechnia, by ukryć swoje prawdziwe źródła. Ale w prokuraturze zeznał to oficer WSI, któremu mówił o tym ten sam Lichocki. Prokuratura to doniesienie potraktowała na tyle poważnie, że wszczęła w tej sprawie śledztwo. O Pietrzaku jako bliskim znajomym i źródle Lichockiego mówił ten sam oficer WSI. Pietrzak zaprzeczał, jakoby znał Lichockiego.

Druga hipoteza: Lichocki to mitoman. Przechwalał się wpływami u ludzi Macierewicza, i mając jakieś strzępy informacji, próbował coś zarobić. Przeciwko tej teorii przemawia to, że Lichocki miał prawdziwe wiadomości z raportu i aneksu. Ponadto człowiek, któremu Lichocki miał oferować kupno aneksu, twierdził, że pułkownik pokazywał mu konkretne strony z tego dokumentu. Mówi o tym także w prokuraturze poseł Janusz Zemke.

Reklama

Trzecia możliwość: Lichocki to prowokator nasłany przez stare służby. Ma rozgłaszać na prawo i lewo, że może załatwić aneks. ABW wykorzystuje te opowieści jako pretekst do założenia podsłuchów ludziom Macierewicza. Prokuratura i ABW muszą pokazać dowody, że tak nie jest. Inaczej będzie to ich kompromitacja.