Dobrą decyzją było wpuszczenie na murawę Rogera Guerreiro i Łukasza Piszczka - gdybyśmy mieli jeszcze kilku zawodników z takim potencjałem i zapałem, Euro należałoby do nas. Jeżeli więc do kogoś można mieć pretensje, to tylko do prezydenta, który powinien szybciej nadawać obywatelstwo zdolnym piłkarzom z zagranicy. Mecz Polska-Niemcy potwierdza tę tezę. Przecież wszystkie bramki strzelił Polak, tylko grający w niemieckiej drużynie.

Reklama

Meczowi Polska-Niemcy towarzyszyły ogromne emocje. Prasa i telewizja mocno podgrzewały atmosferę. Było dużo nadymania się i potrząsania szabelką. Jednak w tej przedmeczowej gorączce nie widzę nic niestosownego. Przecież taki stan ogarnia także innych. Mamy prawo podsycać narodowego ducha. To zbliża i łączy. Rozkręcano emocje, bo my, Polacy, lubimy wspólne przeżywanie takich sportowych wydarzeń. Jestem jednak przekonana, że nie przesadziliśmy. Wbrew pozorom zachowaliśmy dystans. Polscy kibice w Klagenfurcie przełknęli jakoś tę porażkę i po meczu nie szukali okazji do dogrywki z niemieckimi kibicami. Nie skierowali też swojej agresji przeciwko naszym piłkarzom.

Nie tracę więc nadziei i w napięciu oczekuję na kolejne mecze z udziałem polskiej reprezentacji. Po tym, co Austria zaprezentowała w meczu z Chorwacją, nie wierzę, żebyśmy przegrali z drużyną Hickersbergera. Niedzielna porażka z Niemcami da Leo Beenhakkerowi możliwość skorygowania błędów. Dobrze się stało, że polska drużyna rozpoczęła występ na Euro od meczu z trudnym przeciwnikiem. W ten sposób od razu wypłynęliśmy na szerokie wody. Pierwsza porażka obnażyła nasze błędy. Dzięki temu nie doszło do uśpienia czujności, co prawdopodobnie stałoby się po meczu ze słabszym przeciwnikiem.