Piotr Kownacki w rozmowie z DZIENNIKIEM zarzuca mediom, że uwzięły się na Lecha Kaczyńskiego. Wyjaśnia to ideologicznym nastawieniem większości dziennikarzy oraz personalnymi powiązaniami mediów z antykaczystowskim biznesem.

Reklama

Czy media rzeczywiście są stronnicze wobec braci Kaczyńskich? Są, bez wątpienia. Media podzieliły się na otwartych wrogów PiS-u i prezydenta oraz znacznie mniej liczną grupę bezkrytycznych obrońców. Częściowo winni są sami bracia, którzy tolerują jedynie bezkrytycznych obrońców. A nie każdego - kto chciałby sympatyzować z Kaczyńskimi - stać na takie podporządkowanie. Kownacki myli się (mam nadzieję), że chodzi o jakieś powiązania personalne między mediami a biznesem. Media po prostu są częścią biznesu i dlatego zawsze popierać będą poglądy i stronnictwa bardziej wolnorynkowe. Dlatego na przykład trudno sobie wyobrazić w Polsce dużą gazetę o nastawieniu socjaldemokratycznym i prozwiązkowym (z jakich reklam miałaby się utrzymać?).

Dlatego związki zawodowe są bez wyjątku krytykowane i wyszydzane przez dziennikarzy. Dlatego ekspertem ekonomicznym w mediach można zostać niemal natychmiast, jeśli popierać się będzie kanon reguł neoliberalnych, czyli prywatyzacja, deregulacja, cięcia socjalne. Ale braci Kaczyńskich akurat nie ma co żałować, bo po pierwsze, wcale nie byli takimi poszkodowanymi niewiniątkami i nie zawahali się brutalnie zawłaszczyć mediów publicznych.

Dziś właśnie, gdy słuchamy gorzkich żali Piotra Kownackiego, równolegle obserwujemy rozkład pisowskiej hegemonii w publicznym radiu i telewizji. Po drugie, bracia mieli wielu stronników także w mediach prywatnych. Sami twórcy DZIENNIKA nie ukrywali swoich sympatii do Kaczyńskich, identyfikując ich z szansami na prawicową modernizację Polski. Ostatecznym dowodem na to, że Kaczyńscy wcale nie byli skazani na dyskryminację, jest fakt, że trzy lata temu wygrali wybory. A że dziś biją rekordy niepopularności, zawdzięczają tylko sobie.

Reklama