Tytuł jak tytuł - Mazurek w swoich słynnych satyrycznych rubrykach we "Wprost" niejeden raz dworował sobie z nazwisk czy wyglądu, więc teraz ma. Na tym się jednak moja zgoda na wywody Passenta kończy. Jego główna teza wbrew lekkiemu tonowi jest poważna. Streszczając własnymi słowami: Mazurek przepytywał dość bezceremonialnie Karskiego na okoliczność jego związków z ZSP i PRON, organizacjami obsługującymi niegdyś peerelowską dyktaturę. Wara od tego gówniarzowi Mazurkowi (rocznik 1972!). "Łatwo obliczyć, w polowie lat 80. on dopiero kończył podstawówkę" - szydzi Passent.

Reklama

>>>Prezczytaj rozmowę Roberta Mazurka z Karolem Karskim

Miłosiernie nie pochylę się nad wymawianiem Mazurkowi peerelowskiego wykształcenia - to argument tak prymitywny, że niegodny tak zręcznego felietonisty. Skupmy się nad argumentacją "na wiek". To jedna z dyżurnych metod stosowanych przez obrońców peeelowskich biografii, którzy kwestionują prawo "późno urodzonych" do wypowiedzi na temat "tamtych czasów", a w każdym razie mocno je ograniczają. Gdyby tą tezę przyjąć serio, Passent (rocznik 1938!) powinien być bardzo ostrozny w rozstrząsaniu moralnych dylematów twórców holokaustu, a gdyby jakimś cudem przyszło mu przeprowadzać wywiad z Adolfem Eichmanem, zobowiązany byłby do pełnego respektu zrozumienia dla jego dramatów. Od razu zastrzegam: nie porównuję do Eichmana ani Karskiego, ani Passenta (który w stanie wojennym w swoim eleganckim stylu uzasadniał weryfikacje kolegów dziennikarzy z powodów politycznych), ani Jaruzelskiego, ba, nawet Bieruta z Bermanem. Chodzi mi o bezsens tego typu argumentacji. Odwołującej się wyłącznie do emocji, nie do rozumu.

Przepaśc pokoleniowa nie ma tu nic od rzeczy - w pokoleniach i Karskiego i Passenta znajdziemy licznych krytyków ich postaw życiowych, a w każdym razie ludzi gotowych im zadawać niezbyt miłe pytania, podczas gdy w pokoleniu Mazurka znajdzie się niejeden, który ich usprawiedliwi. Passent, autor bez wątpienia inteligentny, świetnie to zresztą wie. Niemniej łatwiej mu żonglować takimi skojarzeniami (aroganccy gówniarze kontra sterani wiekiem, poełni doświadczeń i życiowych mądrości przedstawiciele starszych pokoleń) niz stawać na ubitej ziemi sporu o fakty. To zresztą częsta maniera. Mozna ją choćby wyczytać na forach internetowych - największa kanalia będzie broniona przez obrońców PRL tylko w ten sposób, jesli nie daj Boże zajmie się nią czlowiek poniżej czterdziestki.

Reklama

Nie wiem, czy mam prawo się tym zajmować czy nie - skoro w stanie wojennym robiłem maturę, a rządy Jaruzelskiego obserwowałem z pozycji studenta i człowieka wchodzącego w dorosłe zawodowe życie. Napomknę jeszcze, że Passent używa też innego chwytu. Ostatni argument to oczywiście prokuratorski styl Mazurka. Ci, którzy czepiają się peerelowskich biografii, są zawsze "nieuprzejmi". Solidarność Passenta z nieszczęsnym Karskim jest tak duża, że nienawidzący PiS felietonista "Polityka" nie zauważa nawet kontekstu tego wywiadu - chodzi z grubsza o to, czy aktywista ZSP i PRON powinien działać w partii nawołującej do dekomunizacji, Strach Passenta przed wszelaką debata o życiorysach jest tak wielki, że wyciąga ręce do politycznego wroga. Mnie ten strach cieszy, choć kariery obu panów w III RP pokazują, że bać się tak naprawdę nie ma czego.