Czy zagrożone jest bezpieczeństwo energetyczne Polski?
Każda przerwa w planowych dostawach surowców energetycznych dla polskiej gospodarki, tj. gazu ziemnego i ropy naftowej, jest sytuacją kryzysową. Nasze bezpieczeństwo energetyczne nie zależy jednak od postawy Rosji, Ukrainy czy Unii Europejskiej, ale od nas samych. Obecnie ponad 90 proc. gazu ziemnego, który importujemy, pochodzi z kierunku wschodniego. Bezpiecznym poziomem dostaw z jednego kierunku i od jednego dostawcy jest poziom 30-35 proc. charakterystyczny dla dobrze zdywersyfikowanych energetycznie państw takich jak Niemcy, Francja czy Hiszpania. W interesie Polski jest ograniczenie dostaw gazu ziemnego ze Wschodu do 35 proc. całości importu.

Reklama

Dlaczego więc dywersyfikacja dostaw gazu ziemnego do Polski jak do tej pory się nie udała?
Warunkiem koniecznym przeprowadzenia dywersyfikacji jest wola i determinacja rządzących polityków. Przypomnę, że dyskusja "jak" zdywersyfikować zapotrzebowanie na "błękitne paliwo" została zakończona w latach 2005-2007. Wtedy to, tandem Minister Gospodarki Piotr Grzegorz Woźniak wraz z Pełnomocnikiem Rządu ds. Dywersyfikacji Dostaw Nośników Energii Piotrem Naimskim uruchomili na nowo po "gazowej smucie" lat 2001-1005 proces dywersyfikacji gazu ziemnego.

Ale co realnie zrobiono w tej sprawie? Gdzie są efekty?
Poprzedni rząd pozostawił wiec na stole dwa realne projekty dywersyfikacyjne: budowa terminalu do odbioru gazu skroplonego (LNG) w Świnoujściu i budowa dwustukilometrowego gazociągu Baltic Pipe łączącego polskie wybrzeże z duńskim systemem przesyłowym. Za jego pośrednictwem, możliwy będzie import gazu z Norweskiego Szelfu Kontynentalnego. Niestety rok 2008 był czasem wciskania hamulca w realizacji prawdziwej dywersyfikacji Polski i uniezależnienia Polski od jednego, wschodniego dostawcy.

Co ma Pan na myśli mówiąc "prawdziwa dywersyfikacja"?
Po pierwsze na przykładzie obecnego kryzysu gazowego widać jak wielkim błędem była likwidacja w połowie 2008 r. przez rząd PO-PSL stanowiska Pełnomocnika Rządu ds. Dywersyfikacji Dostaw Nośników Energii, który w administracji rządowej był odpowiedzialny bezpośrednio przed Premierem za cały proces uniezależnienia Polski od surowców energetycznych ze wschodu. Nie sposób dziś udzielić odpowiedzi na pytanie kto w rządzie Tuska personalnie odpowiada za proces dywersyfikacji. W tej sprawie wypowiada się tylu ministrów, przedstawiając różne pomysły, że sam się w tym pogubiłem. Po drugie prawdziwa dywersyfikacja polega na tym, że do Polski zacznie w końcu płynąć gaz ziemny z innego niż wschodni kierunku i od innego niż wschodni dostawcy.

Reklama

Aleksander Gudzowaty i PGNiG mają ponownie rozmawiać o budowie łącznika z niemieckim systemem gazowym.
W 2008 r. PGNiG ożywił SLD-owski wariant dywersyfikacji czyli połączenia w okolicach Szczecina z wschodnioniemieckim systemem przesyłowym w którym jest i będzie tylko i wyłącznie gaz rosyjski.

A co z pomysłem budowy Jamał-Europa 2? Rosjanie już od jakiegoś czasu na nowo mówili o powrocie to tej idei.
To drugi groźny pomysł. Budowa tzw. drugiej nitki Gazociągu Jamalskiego oznacza, że pomysłem na zabezpieczenie Polski przed przerwą w dostawach gazu z kierunku wschodniego jest… budowa kolejnego gazociągu ze Wschodu. Politycy zapominają, że np. w styczniu 2004 r. w wyniku tym razem białorusko - rosyjskiego konfliktu o cenę surowca został ograniczony przesył z tego kierunku. Budowa strategii bezpieczeństwa energetycznego Polski na przekonaniu, że ze strony Białorusi nie nastąpią przerwy w dostawach jest irracjonalna.

Co więc należy zrobić?
Odpowiedź jest prosta: zbudować gazoport w Świnoujściu i gazociąg do Dani oraz zaniechać quasidywersyfikacyjnych pomysłów budowy łączników na zachodzie i na południu np. z magazynami gazu w Austrii kontrolowanymi przez Gazprom, które dziś stoją puste. Łączniki powinny być zbudowane, ale dopiero po uruchomieniu Baltic Pipe i gazoportu. Dzięki temu Polska będzie mogła np. sprzedawać nierosyjski gaz Niemcom pomagając naszemu sąsiadowi tym samym w dywersyfikacji ich wschodniego obszaru w ramach tzw. solidarności energetycznej! O ile rząd Tuska można pochwalić, że cokolwiek robi w sprawie terminala LNG to niestety projekt Baltic Pipe jest całkowicie zamrożony jak za czasów Leszka Millera. Konieczne jest również podjęcie decyzji przez Premiera kto w rządzie personalnie odpowiada i jest z tego rozliczany za realizację projektów dywersyfikacyjnych tak aby zlikwidować obecny chaos kompetencyjny. Z uwagi na to, że rozmowy o dostawach surowców energetycznych toczą się na świecie na najwyższym poziomie państwowym konieczne jest też skorzystanie przez rząd z pomocy Prezydenta Kaczyńskiego. Przypomnę, że to właśnie on jest autorem realizowanego krakowskiego porozumienia pomiędzy Azerbejdżanem, Gruzją, Ukrainą, Litwą i Polską w sprawie wspólnej budowy szlaku do przesyłu ropy naftowej z regionu morza Kaspijskiego do Gdańska (projekt Odessa-Brody-Płock-Gdańsk). Podsumowując: opinia publiczna powinna domagać się od Premiera konkretnych dat zakończenia budowy terminala i gazociągu Baltic Pipe.