Jerzy Jachowicz: Jak pani odbiera spory posłów wokół kandydatury Antoniego Macierewicza w komisji śledczej?
Danuta Olewnik: Szczerze?

Reklama

Oczywiście.
Z przykrością muszę przyznać, z dużym niesmakiem. Chcę też od razu dodać, że w ogóle nie chciałabym wchodzić w kompetencje posłów, jak również wypowiadać się na temat tego sporu. Uważam bowiem, że są to sprawy wewnętrzne polityków i Sejmu. Tym bardziej jest mi przykro, bo początek rozmów i ustaleń związanych z komisją był jak najbardziej dobry. Obyło się bez żadnych sporów i kłótni. Była całkowita zgodność w sprawie powołania komisji. Wszyscy jej chcieli. Dzisiejsze spory i kłótnie są po prostu brzydkie. Jeśli chce się uzyskać coś wartościowego i ważnego, to dla każdego jest zrozumiałe, że nie tędy droga.

A którędy?
W sprawie nie chodzi przecież o skład komisji. Żenujące jest zatem publiczne wykłócanie się o nazwiska, których, zdaniem jednych z jakichś powodów w komisji być nie powinno, lub o te, bez których komisja nie jest w stanie się obyć. Moim zdaniem powinni w niej znaleźć się po prostu ci, którzy rzeczywiście chcą rozwiązać tę sprawę. Rzetelnie się nią zajmą. Co więcej, będą jej gotowi poświęcić nawet swój wolny czas. A nie tacy, którzy chcą dostojnie zasiąść za stołem i robić dobre wrażenie. Jestem przekonana, że podobnie myśli ma zdecydowana większość Polaków. Myślę, że wiążące rozstrzygnięcia, to jak najbardziej sprawa naszych polityków, więc niech między sobą ustalają skład komisji. Dlaczego jednak musi być tworzona w atmosferze swarów? Czas biegnie, a oni się kłócą o skład. Takie zachowanie jest niskie.

Czy taki początek, pani zdaniem, nie podważa też wiarygodności komisji?
I to jeszcze jak podważa. Bo wielu gotowych będzie dopatrywać się intencji dalekich od naszych oczekiwań. Ale też od oczekiwań opinii publicznej. Bo już na początku zaczynają dominować sprawy pozamerytoryczne.

Reklama

Takie wyciąganie różnych rzeczy i robienie zamieszania wokół osób, które mają być w komisji, kompromituje nasz parlament.
Ale wierzę w pana marszałka Komorowskiego. W czasie spotkania z nami - byłam z tatą i mamą - zapewniał, że będzie się tą sprawą interesował i rozmawiał z posłami, aby wszystko przebiegało bez zakłóceń. Pokładam nadzieję w rozsądek ludzi, którzy będą reprezentacją posłów w tej sprawie.

Za poprawny uważa pani plan, jaki zarysowuje Marek Biernacki? Proponuje, by zacząć od przesłuchania kolejnych osób z pani rodziny?
Ja w ogóle nie chcę wchodzić w takie rzeczy. To jest sprawa komisji. Jaką podejmą decyzję, my zaapkceptujemy. Oczywiście zadeklarowaliśmy, że jesteśmy do dyspozycji.

Czy pani pełnomocnik wnosił o pełne uczestnictwo w komisji jako obserwatorzy?
Nie prosiliśmy do tej pory o nic, bo jeszcze nie ustalono posłów, jacy będą w komisji. Musimy poczekać na jej skład, bo na razie nie wiemy nawet, z kim mamy rozmawiać.



Czego jako rodzina oczekujecie po werdyktach komisji?
Przede wszystkim ukazania prawdy. Tego, kto za wszystkim stał. Za porwaniem i zabójstwem Krzysztofa. Matactwem, opóźnianiem, a być może nawet blokowaniem śledztwa. A przy okazji myślę, że zrobimy coś dobrego dla wszystkich. Choćby przez jawne, publiczne obnażenie, jak bezradne są dwa najważniejsze dla bezpieczeństwa szarych ludzi filary państwa - organy ścigania i organa sprawiedliwości.