Czy propozycje przedstawione przez Tuska są spójną strategią dotyczącą kryzysu?

I tak, i nie. Zwłaszcza najnowsze pomysły rządu mogą budzić wątpliwości. Być może w sensie politycznym będą dobrymi posunięciami. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę kwestie czysto ekonomiczne - mogą ocierać się o populizm. O czym myślę?

Reklama

O deklaracji premiera dotyczącej pomocy osobom, które straciły pracę i nie są w stanie spłacać zaciągniętego kredytu hipotecznego. Hasło mówiące, że państwo przez rok pomaga spłacać kredyty hipoteczne ludziom, którzy z niezawinionych przez siebie przyczyn stracili możliwości finansowe, brzmi chwytliwie. Diabeł tkwi w szczegółach. Jak na przykład zostanie określony status takich osób? Jaka sytuacja finansowa będzie oznaczała brak możliwości spłaty? Co będzie, kiedy pracę straci tylko jeden z małżonków? Jak zostanie wówczas wyliczona zdolność kredytowa tej pary? I wreszcie: w jaki sposób ma być zwracana pomoc od państwa, z jakimi odsetkami? Bo, jak rozumiem, zwrócona być musi?

Druga propozycja premiera, która budzi wątpliwości, to kwestia regulacji cen energii. Tutaj, żeby ktoś zyskał, ktoś musi stracić. Przecież jeśli zostanie wprowadzona administracyjna, odgórna obniżka cen energii dla odbiorców indywidualnych, trzeba będzie podnieść ceny prądu dla firm. To złe rozwiązanie – moglibyśmy w jego wyniku stać się świadkami wielu bankructw. Równie niedobrze jednak byłoby podnieść ceny energii odbiorcom indywidualnym, zaś obniżyć je firmom. W przypadku obu rozwiązań albo ceny będą biły w gospodarkę, albo w zwyczajnych ludzi. W tej sytuacji jest tylko jedno dobre wyjście - gruntowna reforma sektora energetycznego. A wiemy, że od 20 lat żaden rząd nie był w stanie tego zrobić.

Reklama

>>> Dlaczego Jarosława Kaczyńskiego nie było w Sejmie podczas wystąpienia Tuska?

Jak wspomniałem, znacznie lepiej zabrzmiały pomysły premiera już znane, ale powtórzone wczoraj z całą mocą. Czyli:

Euro. Premier po raz kolejny mówił o determinacji w dążeniu Polski do wspólnej waluty. Ale mówił to w szczególnym kontekście. Rządy na całym świecie na wyścigi zaczęły sie zadłużać. Konkurencja na tym rynku jest olbrzymia, z obligacjami amerykańskimi i państw europejskich na czele. Polska bez wiarygodnej perspektywy dołączenia do jednego największych systemów walutowych na świecie może mieć kłopot ze sprzedażą swoich papierów.

Reklama

Pieniądze, które zostaną przeznaczone na ochronę bezrobotnych. Premier zapowiedział, że rząd przeznaczy na to aż trzy miliardy złotych z programów unijnych. To dobry ruch. Problem w tym, jak właściwie te środki miałyby być spożytkowane. Chodzi przecież o to, by te pieniądze zostały wydane na pobudzenie rynku pracy i zwiększanie kwalifikacji ludzi, a nie rozdane w formie zasiłków.

Inwestycje infrastrukturalne. Według premiera w 2009 r. Polska będzie największym placem budowy w Europie. Oby tak się stało. Ekonomiczną zbrodnią byłoby powtórzenie katastrofy z ostatnich lat, czyli niewykorzystanie pieniędzy na ten cel - krajowych i unijnych.

>>> A jak wystąpienie Tuska ocenia Piotr Zaremba?

Co w wystąpieniu Tuska wydaje się najważniejsze? Przede wszystkim sygnał, iż rząd nie będzie szastał pieniędzmi. Nie będzie więc pobudzania gospodarki przez wpompowanie w nią pieniędzy, czego skutek byłby dość niepewny. Naszym priorytetem zdaje się więc nadal budżetowa dyscyplina, a w szerszej perspektywie – wejście do strefy euro.