Poważna zdawałoby się partia porzuciła wszystkie inne tematy, przestała się zastanawiać dlaczego Polacy nie chcą mimo kampanii wizerunkowej zwiększać dla niej poparcia, a zaczęła z pasją zajmować się szukaniem naszego informatora. Jak to nazwano - szczura.

Reklama

>>> Aniołki i paprotki Kaczyńskiego i Tuska

Do redakcji nadchodzą wojownicze pisma domagająca się ujawnienia źródła naszych informacji. Mnożą się groźby sądowe. Dziś rano w Radiu Zet w rozmowie z Moniką Olejnik Jacek Kurski z PiS mówił: "No, jeżeli wszyscy posłowie PiS będą twierdzić, że nie są autorami tych obrzydliwych i spotwarzających nasze koleżanki słów, no to w dowód prawdziwości swego twierdzenia, DZIENNIK będzie musiał ujawnić przed sądem źródło."

Panie pośle - stwierdzam po raz pierwszy i ostatni - nic z tego. Zdanie o które wywołujecie cały ten cyrk naprawdę padło z ust polityka PiS, co autorka tekstu udowodniła w sposób nie budzący wątpliwości. Nigdy jednak DZIENNIK nie ujawni swojego źródła informacji. A praktyka opisywania życia wewnętrznego poszczególnych partii przez sięganie czasem po głosy anonimowe jest niestety nie do uniknięcia - bo tylko tak chcecie mówić szczerze. a prawdziwą i szczerą informację musimy dostarczyć naszym czytelnikom.

Reklama

Wiecie to panie i panowie politycy doskonale. I dlatego kiedy wpadacie w wariactwa takie jak to śledztwo to możemy co najwyżej pokręcić głowami ze zdziwienia. Ale kiedy próbujecie nas w to wciągać - musimy odmówić. Zasady, że każdy informator i rozmówca zastrzegający anonimowość może nam ufać, nie złamiemy nigdy.

I już na marginesie - przeczytajcie jeszcze raz tekst o aniołkach i paprotkach Kaczyńskiego i Tuska. Znajdziecie tam sporo uwag pokazujących fasadowość roli kobiet także w Platformie Obywatelskiej. I pytanie - czy oni byli tak mądrzy uznając, że rzeczywistość jest w tym obszarze złożona, czy wy tak niemądrzy rozpętując tę idiotyczną aferę?