Kołodko stawiał ostre tezy. Jego zdaniem, gdyby nie szokowa terapia Leszka Balcerowicza, a potem schładzanie gospodarki pod koniec lat 90., dziś zarabialibyśmy dużo więcej. "Średnia pensja wynosiłaby dziś nie 3,4 tys. zł a 5 tys. zł, a średni PKB na głowę nie 18 tys. dol. a 25 tys. dolarów" - wyliczał w "Kropce nad i".

Reklama

Były minister finansów punktował Plan Balcerowicza. Przypominał, że według założeń PKB miało spaść tylko nieznacznie, a bezrobocie miało osiągnąć "jedynie" 400 tysięcy. Tymczasem, jak mówił, PKB spadło o 20 procent, a trzy miliony Polaków nie miało pracy. Do tego, według Kołodki, Plan Balcerowicza "zarżnął" przemysł. Błędem było także, jego zdaniem, likwidowanie PGR-ów, w miejsce komercjalizacji.

Grzegorz Kołodko, pytany o pochwały terapii szokowej, odpowiedział, że padają one z ust ludzi należących do tego samego obozu, co Balcerowicz - "przedstawicieli polskiego neoliberalizmu". Dopytywany przez Monikę Olejnik, czy naprawdę nie potrafi o planie Balcerowicza powiedzieć niczego dobrego, przyznał tylko, że ówczesny wicepremier przejął gospodarkę w bardzo ciężkiej sytuacji.

Rozmowa toczyła się w napiętej atmosferze. Złośliwość goniła złośliwość. Przykład? Monika Olejnik pyta, czy terapia szokowa była dobra. Kołodko odpowiada: "Oczywiście, że nie" i milczy. Dziennikarka na to: "Ale patrzy pan na mnie, że może wydam jakis okrzyk?". "Bardzo elegancko pani redaktor wygląda, jakby karnawał się zaczął. My tu w studiu pracujemy, a pani jak na bal karnawałowy, więc podziwiam. A tak na serio, to o co pani pyta, to ja chętnie odpowiem" - odparł Kołodko. Na koniec rzucił do Moniki Olejnik: "Niech się pani nie ciska".

Reklama

W "Szkle kontaktowym" w TVN24 Grzegorz Miecugow zdradził, że Grzegorz Kołodko, idąc do studia na nagranie, zderzył się ze szklanymi drzwiami. Minutę przed wejściem na antenę jeszcze ciekła mu krew. Widzowie mogli dostrzec niewielką ranę na czole byłego ministra.