Kamila Wronowska: Odszedł pan z Partii Demokratycznej tylko dlatego, że jako kandydata na prezydenta widzi Andrzeja Olechowskiego, a nie Tomasza Nałęcza?

Władysław Frasyniuk*: Między innymi. Moja partia, która przecież ma bardzo liberalny program, postawiła wprawdzie na przyzwoitego człowieka, ale zdeklarowanego socjalistę. Nałęcz ma przecież bardzo lewicowe poglądy. Tym bardziej jest to dziwne w sytuacji, gdy startować zdecydował się Andrzej Olechowski - człowiek o liberalnych poglądach. Poza tym w Partii Demokratycznej nie było żadnej debaty nad kandydaturą prof. Nałęcza.

To kto namaścił Nałęcza?


Mam wrażenie, że decyzja jest cały czas nieformalna. Rada krajowa, która formalnie musi podjąć taką decyzję, nawet o tym nie rozmawiała. I boję się, że jest to kolejny błąd, który popełnia kierownictwo partii. Tradycja tej partii była taka, że przed wskazaniem kandydata na prezydenta zawsze odbywała się duża debata. Tak się nie stało. Poza tym zawsze kandydat na prezydenta był człowiekiem odwołującym się do systemu wartości bliskiemu partii. Wiedząc jaki jest stan faktyczny PD obawiam się, że wiele moich koleżanek i kolegów nie jest przekonanych do prof. Nałęcza i nie będą oni aktywni w kampanii wyborczej. A to będzie ze stratą dla partii i dla samego kandydata.

A były rozmowy demokratów i SdPl, żeby poprzeć Olechowskiego?


Były. Był nawet taki nieformalny sondaż, w którym delegaci na nadzwyczajnym zjeździe sami wpisywali nazwiska swoich potencjalnych kandydatów na prezydenta. I w tym sondażu wygrał Olechowski. Nawet nie pamiętam, czy w tym sondażu choć raz pojawiło się nazwisko Nałęcza.

Dlaczego pan tak popiera Olechowskiego?

Dziś w Polsce panuje strach. Ludzie, którzy są zwolennikami wartości liberalnych, wolnej gospodarki czy możliwości wpływu na państwo, głosują na Donalda Tuska ze strachu. Bo nie ma innej alternatywy, która nie zagrażałaby demokracji. Utrwalił się podział, że jest albo PO, albo PiS. A Olechowski może być taką alternatywą. Dla ludzi o wartościach liberalnych, dla tzw. klasy średniej, dla ludzi młodych i wykształconych.

Olechowski, choć ogłosił, że kandyduje, jakoś nie zyskał głosu tych przestraszonych liberałów. W sondażach ma od kilku do kilkunastu proc. Jest w stanie pokonać Tuska i Kaczyńskiego?


Jest. Po pierwsze sytuacja jest taka, że 50 proc. obywateli nie chodzi głosować. Po drugie jest rosnące rozczarowanie Tuskiem. Jeśli Olechowski rozpocznie dialog z tą częścią społeczeństwa i uda mu się przekonać ludzi, że warto postawić na człowieka, który ma poglądy, system wartości oraz, co najważniejsze, kompetencje - może wygrać. Kolejny atut Olechowskiego to jego wizerunek. On odpowiada wyobrażeniom o osobie prezydenta państwa. Jak będziemy oglądali zdjęcia ze spotkań z możnymi tego świata, to przy Olechowskim powinniśmy się pozbyć kompleksów.

Osobiście zaangażuje się pan w jego kampanię?

To jest powód, dla którego zrezygnowałem z Partii Demokratycznej. Uważam, że wszyscy ludzie, którzy są zwolennikami wolności i demokracji powinni się zaangażować na rzecz kandydata zdolnego przełamać monopol dwóch konserwatywnych partii.

Poparcie dla Olechowskiego oznacza też poparcie dla Stronnictwa Demokratycznego i Pawła Piskorskiego?

Andrzej Olechowski jest kandydatem niezależnym. Jest alternatywą dla wyborców zmęczonych rozgrywkami partyjnymi, takich jak ja. Ma szansę zmienić język debaty politycznej, poruszyć tych obywateli, którzy wycofali się z życia publicznego. Olechowski jako jedyny będzie reprezentantem interesów obywateli a nie partii politycznych. Jeśli Paweł Piskorski i Stronnictwo Demokratyczne będą identyfikowali się z poglądami Olechowskiego to możliwe, iż uda im się również stworzyć ciekawą ofertę dla obywateli odwołujących się do tych samych wartości.

Piskorski nie namawiał pana, by wstąpił pan do jego szeregów?

Nie. Jesteśmy w stałym kontakcie, ale Paweł Piskorski wie, że nie interesuje mnie aktywność w partii czy życiu parlamentarnym. Zawsze może liczyć na moją pomoc, jeśli będzie konsekwentnie budował reprezentację demokratyczno-liberalnej części społeczeństwa.






























Reklama

p



*Władysław Frasyniuk - były działacz opozycji demokratycznej, potem w Unii Demokratycznej, szefował Unii Wolności, potem PD, z której odszedł tydzień temu