O tym, że funkcjonariusze CBA mieli namawiać go do poświadczenia nieprawdy, starosta pucki Artur Jabłoński poinformował oficjalnie już pół roku temu premiera Donalda Tuska. CBA tłumaczyło, że chodziło o niewinne poprawienie pomyłki pisarskiej. Niemniej jednak, kiedy list trafił do Julii Pitery, zdecydowała się ona przesłać sprawę do Prokuratury Krajowej oraz ABW.

Reklama

O czym informował premiera Jabłoński? W liście starosta nawiązał do kontroli, którą CBA prowadziło w Pucku na przełomie 2007 i 2008 roku. Wizyta funkcjonariuszy miała związek z przetargiem na sprzedaż Szpitala im. Franciszka Żaczka.

W październiku agenci pokazali mu upoważnienie do kontroli od szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Ale miesiąc później pojawili się z innym upoważnieniem. Tłumaczyli, że na tamtym była tylko pieczątka z podpisem Kamińskiego. Drugie upoważnienie było już właściwie podpisane - odręcznie. Agenci poprosili przy tym, żeby Jabłoński podpisał drugi dokument z datą wsteczną. "Zaniepokoiło mnie to, odmówiłem i napisałem list do premiera z prośbą o wyjaśnienie tej sprawy. Odpowiedzi nie dostałem do dziś" - mówi Jabłoński.

Kiedy sprawa trafiła do Julii Pitery, postanowiła zareagować. "Otrzymaliśmy od starosty opis pewnej sytuacji, który wskazywał, że mogło dojść do wymuszania poświadczenia nieprawdy. Poinformowałam o sprawie ABW i Prokuraturę Krajową" - powiedziała minister ds. walki z korupcją.

Reklama

Jak się broni CBA? Według funkcjonariuszy, sprawa jest błaha i rozbija się o pomyłkę pisarską. Piotr Kaczorek z CBA twierdzi, że dostarczenie nowego upoważnienia wynikało z zapisania złej daty w wystawionym w listopadzie dokumencie. Zamiast daty 15 stycznia 2008 (jako daty zakończenia kontroli), ktoś miał napisać 15 stycznia 2007. "Nieprawdą jest, by funkcjonariusze sugerowali staroście jakiekolwiek zmiany dat" - podkreślił Kaczorek.

Radio Zet sugerowało jednak, że sprawa może mieć związek z aferą korupcyjną, w której centrum była posłanka PO Beata Sawicka. Do nacisków agentów na starostę miało dojść w trzy dni po ujawnieniu afery. W dodatku rozgrywała się ona niedaleko Pucka - na Helu.

Ale innego zdania jest sam starosta Jabłoński. "To tylko przypadkowa zbieżność w czasie” - mówi