Załatwiactwo kwitnie w Polsce w najlepsze. "Fakt" udowodnił to już w ostatnich dniach - podając się za krewnych ważnych polityków, dziennikarze załatwili miejsce w przedszkolu bez kolejki, szybkie przyjęcie do szpitala i dobrą pracę. Ale ze strachu przed władzą drży też nieustraszona - zdawałoby się - policja. Po jednym telefonie od nieznanej im osoby funkcjonariusze potulnie przysłali nam radiowóz i wyciągnęli reporterów z korka. Magiczne hasło, po którym policjanci odpalają auta i włączają syrenę, to "prezydent” - kpi "Fakt".

Reklama

A było to tak: "Fakt" wynajął trzy luksusowe samochody bmw: jeden terenowy, jakim jeździ obstawa z Biura Ochrony Rządu i dwie limuzyny, jakimi podróżują oficjele. Ubrani w garnitury i ciemne okulary reporterzy wyruszyli do podwarszawskiego Wyszkowa. Dlaczego tam? Bo tam zwykle setki kierowców klną na czym świat stoi, tkwiąc w korkach na moście. Tak było i tym razem. Niech ci, którzy stali na moście, tym razem wybaczą cwaniactwo. Ale dziennikarzom nie było w głowie stanie w korkach. Postanowili przetestować czujność policji. I zadzwonili na miejscowy posterunek - pisze bulwarówka.

"Jedziemy w konwoju z prezydentem. Macie wąski most. Wyślijcie nam radiowóz na sygnale, który nas będzie eskortował" - bezceremonialnie zakomenderował "Fakt" dyżurnemu policji, czekając, aż reporterów wyśmieje albo zbeszta. Ale nic z tych rzeczy. "Oczywiście, już się robi! Muszę tylko ściągnąć z miasta radiowozy" - usłyszeli dziennikarze bulwarówki w odpowiedzi.

Nie padło pytanie ani o nazwisko, telefon czy inne dane. A tuż przed mostem, zgodnie z obietnicą policjanta, już czekał radiowóz - wysłużony policyjny polonez. Jedno skinięcie ręką do policjantów i radiowóz z piskiem opon, na sygnale, zaczyna nas eskortować przez most. Jedziemy pod prąd tuż za policją, która spycha z drogi inne auta. W takim konwoju przez środek Wyszkowa konwój pędzi dobre kilka minut. Na koniec dziennikarze machają policjantom w podzięce i odjeżdżają. Nikt ich nie sprawdza ani nie niepokoi - oburza się "Fakt"

Reklama

Bulwarówka nie poleca tej metody na jazdę w korkach. Nie chcemy wykorzystywać policji. Ale może nauczka, jaką dostała, czegoś nauczy mundurowych. I nie będą stawać na baczność po każdym telefonie od kogoś, kto powołuje się na ważnego polityka - pisze "Fakt".