"To jest decyzja niekwestionowalna, podejmowana przez pilota na podstawie przepisów, które go obowiązują. Do jej podjęcia pilot ma pełne uprawnienia" - tłumaczy minister Klich.

Reklama

Lech Kaczyński wraz z prezydentami Litwy, Ukrainy i Estonii oraz premierem Łotwy nie dolecieli do Gruzji. Pilot zarządził lądowanie w Azerbejdżanie. Stwierdził, że przelot nad gruzińskim terytorium jest zbyt niebezpieczny. Przywódcy państw dojechali do Tbilisi w pilnie strzeżonym konwoju.

Polski prezydent nie krył niezadowolenia z tego faktu. "Oficer powinien być mniej lękliwy" - tak Lech Kaczyński skomentował decyzję pilota rządowego samolotu.

Minister obrony narodowej bierze pilota w obronę. "Nie byłem świadkiem tego zdarzenia, ale ostateczną decyzję, gdzie i kiedy się ląduje, podejmuje szef załogi" - mówi dziennikowi.pl Bogdan Klich.

Zdaniem szefa MON nikt nie ma prawa podważać decyzji oficera. "Piloci mają obowiązek stosowania się do prawa, w myśl którego to oni dokonują oceny wszelkich warunków lotu i na tej podstawie podejmują ostateczną decyzję" - wyjaśnia Klich. "Decyzja o lądowaniu należy wyłącznie do pilota i dowódcy załogi" - dodaje minister.

Reklama

W rozmowie z dziennikiem.pl Bogdan Klich wspomina podobną sytuację, w której sam się znalazł. "Kiedy lecieliśmy z Czadu do Iraku, z międzylądowaniem w Arabii Saudyjskiej. Pilot odmówił dalszego lotu do Iraku ze względu na komunikat pogodowy, który wskazywał na zbyt duże ryzyko dla lądowania" - opowiada minister obrony narodowej. "Dopiero gdy pilot otrzymał pilny komunikat pogodowy pozwalający mu na wylot i dalszy przelot, zdecydował się lecieć. I nikomu na pokładzie nie przyszło do głowy, aby kwestionować decyzję pilota" - dodaje Bogdan Klich.

Szef MON zapewnia dziennik.pl, że pilot rządowego samolotu nie poniesie żadnych konsekwencji za odmowę lądowania w Gruzji.