Liderzy Sojuszu Lewicy Demokratycznej oskarżają byłego szefa MSWiA o zniesławienie. Kaczmarek opowiadał, że widział listę polityków lewicy, którzy mają konta w Szwajcarii. Jak pisała prasa, na tych rachunkach mogły być gromadzone nielegalne pieniądze. To rozsierdziło lewicę, która zażądała, żeby były minister taką listę ujawnił. Ponieważ Kaczmarek odmówił, zasłaniając się tajemnicą, sprawa trafiła do sądu.

Reklama

Chcąc się bronić, Janusz Kaczmarek - jak twierdzi - musiałby ujawnić tajemnicę państwową. Ministerstwo sprawiedliwości odpowiada, że Kaczmarek może we własnej obronie mówić wszystko. Ale czy powie, to nie jest takie pewne. Bo wciąż powinna obowiązywać go ustawa o ochronie informacji niejawnych - mówi Radiu ZET proszący o anonimowość prokurator.

Resort sprawiedliwości jednak upiera się, że były minister ma wolną rękę. "Oskarżony w procesie karnym nie może podlegać ograniczeniom wynikającym z tajemnicy państwowej czy służbowej, bo ograniczałoby to jego prawo do obrony" - mówi rzecznik prasowy ministerstwa Grzegorz Żurawski.

Sąd ma trudny orzech do zgryzienia. Całkiem więc prawdopodobne, że utajni proces, żeby nie doprowadzić do wycieku poufnych informacji.