W Kancelarii Prezydenta wkrótce pojawi się prokurator, który przesłucha Lecha Kaczyńskiego jako świadka w sprawie "popełnienia przestępstwa nieuprawnionego ujawnienia informacji niejawnych". To efekt lipcowej publikacji DZIENNIKA "Wojna polsko-polska", w której ujawniliśmy szczegóły rozmowy prezydenta z szefem MSZ Radosławem Sikorskim o tarczy antyrakietowej. Prokuratorskie śledztwo, które mocno zirytowało Lecha Kaczyńskiego, to zasługa właśnie szefa BBN. To Władysław Stasiak złożył doniesienie do prokuratury, która szuka teraz m.in. w Kancelarii Prezydenta źródeł przecieku.

Reklama

"Stasiak nie skonsultował tego z prezydentem" - mówią współpracownicy Lecha Kaczyńskiego. "Tłumaczył potem, że nie mógł, bo prezydent był w Juracie" - dodają.

Według naszych rozmówców relacje między Kaczyńskim a Stasiakiem są napięte. Szef BBN chce, aby jego urząd był apolityczny, tymczasem prezydent potrzebuje kogoś z politycznym temperamentem.

Kłopoty Stasiaka zaczęły się od awantury o teczki WSI. 1 lipca Służba Kontrwywiadu Wojskowego wywiozła tajne akta WSI z siedziby Biura Bezpieczeństwa Narodowego. "To gangsterskie działania" - protestował Jan Olszewski, przewodniczący komisji weryfikującej żołnierzy WSI. Stasiak nie stanął wówczas w obronie komisji. Zapewniał, że użyczył tylko pomieszczenia w BBN i sprawa go nie dotyczy. "To, że w jednym pasażu jest fryzjer, redakcja i urząd państwowy, nie oznacza, że jestem fryzjerem i mam kogoś ogolić, albo podciąć baczki" - tłumaczył obrazowo.

Reklama

W Pałacu Prezydenckim taką postawę szefa BBN komentowano jako zwykłe tchórzostwo. Nawet wówczas gdy funkcjonariusze ABW przeszukiwali domy członków komisji weryfikacyjnej WSI, a posłowie PiS krzyczeli o prowokacji, Stasiak był stonowany. "Sprawę trzeba porządnie, rzetelnie i uczciwie wyjaśnić" - mówił w radiu TOK FM.

Kolejne potknięcie to afera z zastępcą szefa BBN - generał Roman Polko bez zgody przełożonych dorabiał na boku: prowadził płatny wykład dla bankowców i wystąpił w kręconym we Francji reality show "Fort Boyard" dla TVP. Wbrew prezydentowi Stasiak bronił swojego zastępcy. W końcu generał Polko wybrał honorowe rozwiązanie - sam złożył dymisję.

Teraz śladem generała ma pójść sam szef BBN. Nie wiadomo jednak, kiedy prezydent ogłosi swoją decyzję.

Reklama

"Najlepszym rozwiązaniem byłoby znalezienie dla Stasiaka jakiejś ambasady, jednak stosunki z MSZ są tak fatalne, że to raczej nie wchodzi w rachubę" - usłyszeliśmy w Pałacu Prezydenckim. "A prezydent nie chce wyrzucać Stasiaka na bruk".

Kto miałby go zastąpić? Niewykluczone, że nowym szefem BBN będzie Aleksander Szczygło, jeden z najbliższych współpracowników Lecha Kaczyńskiego od czasów, gdy był on prezesem NIK. Stasiak to typ spokojnego, sumiennego i trochę bezbarwnego urzędnika. Szczygło nazywany przez media „pierwszym żołnierzem Kaczyńskiego” stanowi jego przeciwieństwo.

Jako wiceszef MON proponował budowę muzeum katyńskiego obok ambasady rosyjskiej, dziś jest gorącym zwolennikiem włączenia Gruzji do NATO. Słynie z ciętego języka. Żołnierzy, którzy w Nangar Khel zabili afgańskich cywilów, nazwał "bandą durniów", za co musiał później przepraszać. "Kiedyś w aktach osobowych znalazłem charakterystykę oficera: >Szczególnych uzdolnień nie stwierdzono, szczególnych osiągnięć nie stwierdzono. Posiada zdolności przywódcze<. Idealnie pasuje to do Tuska" - powiedział w jednym z wywiadów.

Wczoraj wymijająco odpowiadał na pytanie, czy prezydent zaproponował mu już objęcie stanowiska szefa BBN. "Cały czas rozmawiam z prezydentem i służę mu radą" - powiedział DZIENNIKOWI.

Władysław Stasiak nie odbierał wczoraj telefonu.

Informację DZIENNIKA skomentował natomiast wiceszef Witold Waszczykowski, wiceszef BBN. Doniesienia nazywa "zaskakującymi". "Nic o tym nie wiem, natomiast rzeczywiście DZIENNIK od czasu do czasu próbuje nas zaskoczyć. Kilka miesięcy temu sam byłem bohaterem jakiś dziwnych spekulacji. Nie potwierdzam tej informacji" - powiedział były wiceminister spraw zagranicznych.

p

Kim jest Władysław Stasiak

Miał dobrą opinię - kompetentnego i pracowitego urzędnika. Dziesięć lat przepracował w Najwyższej Izbie Kontroli. Jako wicedyrektor departamentu obrony narodowej kontrolował wojsko, policję, straż pożarną i straż graniczną. Z Lechem Kaczyńskim pracował najpierw w NIK, a potem we władzach Warszawy - w latach 2002 - 2005 był jednym z wiceprezydentów, zajmował się sprawami bezpieczeństwa. Jako wiceminister spraw wewnętrznych był odpowiedzialny za przygotowanie pielgrzymki do Polski papieża Benedykta XVI w maju 2006 r. W sierpniu 2006 r. został szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego.