Jak poinformował nas szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Zbigniew Derdziuk, wniosek do Trybunału przygotowuje Rządowe Centrum Legislacji. "Ale to nie jest kwestia dni czy godzin" - mówi minister. Rząd ma nadzieję, że sędziowie rozstrzygną, kto ma kompetencje do prowadzenia polityki zagranicznej. Czy może zapytać, kto miałby przewodniczyć delegacji na unijne szczyty? "Spór kompetencyjny może być rozstrzygany wyłącznie w konkretnej sprawie, a to, kto ma przewodniczyć delegacji na szczycie w Brukseli to kwestia protokołu, a nie kompetencji" - tłumaczy w rozmowie z DZIENNIKIEM były prezes TK prof. Marek Safjan. Podkreśla, że dotychczas każda próba uzyskania takiego rozstrzygnięcia kończyła się odmową ze strony Trybunału.

Reklama

Ale nawet jeśli tym razem sędziowie zechcą pochylić się nad problemem współdziałania rządu i prezydenta, minie kilka miesięcy. A najbliższy szczyt już w środę. I groźba, że dojdzie tam do kompromitacji Polski jest coraz bardziej realna.

Dlaczego? Bo przewodniczący Rady Europejskiej Nicolas Sarkozy wysłał zaproszenia na szczyt i Lechowi Kaczyńskiemu, i Donaldowi Tuskowi. Od obu uzyskał pozytywne odpowiedzi. Więc dla organizatorów szczytu sprawa jest jasna: to prezydent i premier zajmą dwa polskie krzesła przy stole obrad. Trzecie - tym razem wyjątkowo dostawione dla każdej delegacji - zajmie minister finansów.

Rząd próbuje wszystkiego, by odwieść prezydenta od tego wyjazdu. Szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki pokazał nam pismo, które prezydencki minister Mariusz Handzlik otrzymał w środę od dyrektora sekretariatu szefa MSZ. W piśmie czytamy, że "nie ma potrzeby przekazywania Kancelarii Prezydenta RP dokumentów dotyczących agendy spotkania" w Brukseli, bo szefem delegacji będzie premier. "Po powrocie poinformujemy szczegółowo pana prezydenta o efektach szczytu" - mówi z uśmiechem szef gabinetu premiera Sławomir Nowak. "Żałosne jest to, że nasz rząd zachowuje się w ten sposób" - komentuje Kownacki.

Reklama

Na tym jednak nie koniec. Kancelaria premiera zamówiła też ekspertyzy u wybitnych konstytucjonalistów. Wszyscy potwierdzają, że konstytucyjnie umocowany do reprezentowania Polski na najbliższym szczycie jest premier. To samo stwierdza przyjęta w trybie obiegowym uchwała Rady Ministrów. "Ona potwierdza dotychczasową wykładnię" - mówi DZIENNIKOWI Derdziuk. Ale nie kwestionuje możliwości przewodniczenia delegacji przez prezydenta. "Dotychczas jeśli prezydent jeździł, to za zgodą premiera i nie kwestionował potrzeby uzyskania tej zgody" - tłumaczy Derdziuk.

Tym razem jednak zgody nie będzie. Podczas spotkania z Lechem Kaczyńskim, które jest planowane na poniedziałek, Tusk ma być stanowczy. Druga strona też nie zamierza odpuścić. "Prezydent jedzie na szczyt i jest szefem polskiej delegacji" - mówi Kownacki i przekonuje, że w tej sprawie nic się już nie zmieni.

A na horyzoncie jawi się już kolejny konflikt. Kowancki poinformował, że prezydent zwołał na 23 października Radę Gabinetową dotyczącą bieżącej sytuacji gospodarczej. Tyle że w tym czasie Donalda Tuska nie ma w kraju. Reprezentuje Polskę na szczycie europejsko-azjatyckim ASEM w Chinach. - W Pałacu doskonale o tym wiedzą. To kolejna próba przejmowania obowiązków i uprawnień szefa rządu przez prezydenta - przekonuje szef KPRM Tomasz Arabski. Dlatego, jak ustalił DZIENNIK, prezydent rozważa przełożenie posiedzenia Rady na inny termin.