Jest samolot dla Lecha Kaczyńskiego, czy go nie ma? Zdaniem prezydenta problem, którym żyją polityczne i medialne salony Polski, w ogóle nie istnieje. "Prezydent jest pierwszą osobą w państwie, premier formalnie czwartą" - argumentował. I dodał, że jeżeli rząd mówi, że dla prezydenta nie ma samolotu, bo pilot jest chory, to mu "ręce opadają". "To jest chwytanie się brzytwy" - stwierdził.

Reklama

>>>"To premier powinien czarterować samolot"

"Ja mam pierwszeństwo, jeżeli chodzi o samolot. Poza tym są inne możliwości, żeby się dostać do Brukseli. Mamy przyjaciół, są loty czarterowe" - wyliczał prezydent. Ostatecznie nie powiedział jednak, jak zamierza dolecieć do Brukseli.

"Są sprawy, na których znam się lepiej"

"To jest rada szefów państw i rządów, taka jest oficjalna nazwa. Tam jest sprawa traktatu lizbońskiego. Kto go ma podpisać - ja czy premier? Tam jest sprawa Gruzji. Są co najmniej dwie sprawy, na których ja się znam lepiej. Byłem więcej razy niż pan premier na posiedzeniach Rady Europejskiej" - mówił Lech Kaczyński w TVN.

Reklama

>>>"Klich nie jest Stalinem, nie zamknie granic"

"Ja naprawdę nie prowokuję tego konfliktu. Wielokrotnie zdarza się na posiedzeniach Rady Europejskiej, że są tam prezydent i premier. To jest coś zupełnie naturalnego" - tłumaczył Bogdanowi Rymanowskiemu w programie "Kawa na ławę" prezydent. Ucinając temat dodał: "Jedziemy razem".

Reklama

"To nie przepychanki, to napad"

Zapytany, kto wobec tego prowokuje konflikt, Lech Kaczyński wskazał na najbliższe otoczenie Donalda Tuska. "Między szefem mojej kancelarii a Sławomirem Nowakiem, szefem gabinetu politycznego premiera, jest różnica wynikająca z czegoś, co określiłbym jako <klasę>" - ocenił prezydent.

"Nie ma przepychanki słownej ze strony moich współpracowników. Proszę sobie natomiast wyobrazić taką sytuację: idzie sobie minister Kownacki ulicą i podchodzi do niego jakiś pan "N." czy "S." i go popycha, ubliża mu, a Kownacki tylko się broni. To nie są przepychanki, ale napad" - powiedział Lech Kaczyński.