Mikołaj Wójcik: Jak to jest z tą pańską rezygnacją z funkcji szefa klubu?
Przemysław Gosiewski: Nie składałem jej. I nie będę składał. Bo zgodnie ze statutem szef klubu jest powoływany na wniosek prezesa partii. Wykonuję wolę polityczną Jarosława Kaczyńskiego i będę przewodniczącym, dopóki on będzie tego chciał.

Reklama

Nie wiedział pan o tym w ubiegłym tygodniu, mówiąc kolegom o chęci złożenia rezygnacji? Przecież podawał im pan nawet powody odejścia: za dużo pan pracuje, nie ma pana w domu, a poza tym znów chce być pan aktywnym "superposłem".
Nie mówiłem o chęci złożenia rezygnacji, ale o swoich problemach. Dużo pracuję, to prawda. W rankingu, kto pierwszy przychodzi do Sejmu i kto ostatni wychodzi, mógłbym chyba tylko rywalizować z niektórymi strażnikami. Jak wracam do domu o 23, to żona mówi, że jestem wcześnie. W dodatku przecież pięć dni pracuję tutaj, a dwa w okręgu w Kielcach. Jak długo tak można pociągnąć? Poza tym to prawda, że jako szef klubu muszę rezygnować z osobistej realizacji wielu pomysłów merytorycznych na rzecz kierowania dużą strukturą, jaką jest klub.

A może po prostu powiedział pan o rezygnacji, bo doszły do pana informacje o tym, że grupa posłów chce wnioskować o pana odwołanie? Może to był tylko ruch wyprzedzający?
Jestem zaskoczony takimi informacjami, bo moje doświadczenia w kontaktach z posłami jest takie, że pozytywnie mnie oceniają. Ale zdaję sobie sprawę, że przy tak dużym klubie nie jestem w stanie spełnić wszystkich ambicji czy aspiracji.

Skarżą się na co innego. Że pan goni do pracy, pisania ustaw, a potem i tak nic z tego nie wychodzi, bo koalicja odrzuca te projekty w pierwszym czytaniu.
To się już troszeczkę zmienia.

Może jednak warto skorzystać z rady, jakiej panu udzielał Roman Kluska. W skrócie mówił, że w opozycji powinno się produkować ustawy do szuflad, a nie do zamrażarki marszałka Sejmu.
Sam mam ten dylemat: czy opozycja powinna być cieniem rządu, czy powinna kreować własne pomysły. Zawsze byłem zwolennikiem tej drugiej zasady. Takie są też oczekiwania społeczne. Jak nawet odrzucą ustawę, to pokazaliśmy pomysł i on zostaje na przyszłość. Możemy to powtórzyć, gdy znów będziemy partią rządzącą. A mam nadzieję, że to już najpóźniej w 2011 roku.

Reklama

Co według pana trzeba zmienić w klubie parlamentarnym, by ten plan był realny? Bo rok opozycyjności nie nastraja pozytywnie.
Musimy pokazać, że jesteśmy nowocześni. Takim mocnym otwarciem będzie nowy kongres programowy. Czy PiS ma problem z aktywnością? Nie ma. Może tylko trzeba inaczej rozkładać akcenty. Z czym jest problem partii i klubu? Ze stereotypami PiS wmawianymi Polakom.

Stereotypy to kwestia wizerunku. A o niego trzeba dbać. Może więc prezes PiS uzna, że ktoś to zrobi lepiej niż pan?
Decyduje prezes Kaczyński, a nie ja.