"Do tej pory nie przekazałem zaproszenia od prezydenta Kaczyńskiego dla prezydenta Sarkozy’ego" - przyznał wczoraj DZIENNIKOWI ambasador RP w Paryżu Tomasz Orłowski.

Reklama

Zdaniem wysokiej rangi polskiego dyplomaty w Warszawie, tak duża zwłoka to protokolarny skandal. Wizyty prezydentów są bowiem zawsze ustalane na długo naprzód. Nicolas Sarkozy zapowiedział już 16 października, na zakończenie szczytu przywódców UE w Brukseli, że wybiera się do Polski 6 grudnia. Cel wizyty: przekonać Lecha Kaczyńskiego, aby przed końcem roku podpisał traktat lizboński i zachęcił w ten sposób Irlandczyków do ratyfikacji dokumentu. Ten termin publicznie ogłaszał od tego czasu kilka razy. Ostatnio w miniony piątek, także na zakończenie unijnego szczytu.

Dlaczego akurat 6 grudnia? To dzień, w którym w Gdańsku będzie obchodzona 25. rocznica przyznania Nagrody Nobla Lechowi Wałęsie. Sarkozy chce połączyć oba wydarzenia: wziąć udział w uroczystościach w Trójmieście, a później w Juracie przekonywać do Lizbony Kaczyńskiego. Ale zdaniem źródeł dyplomatycznych, taki scenariusz może nie podobać się polskiemu prezydentowi. Wiadomo, że osoba Lecha Wałęsy jest dla Lecha Kaczyńskiego nie do zaakceptowania, szczególnie w roli bohatera Polski i partnera czołowych przywódców zagranicznych. Tym bardziej że Sarkozy odmówił udziału w zorganizowanych przez Kancelarię Prezydenta obchodach 90. rocznicy odzyskania niepodległości, na które przyleciała m.in. Angela Merkel, a na które Wałęsy w ogóle nie zaproszono.

Źródła bliskie Lechowi Kaczyńskiemu inaczej tłumaczą jednak zwłokę w wysłaniu zaproszenia dla Sarkozy’ego. "W tym terminie od dwóch lat była planowana wizyta prezydenta w Korei Południowej i Japonii. Odwołanie audiencji u cesarza Akihito byłoby uznane w Tokio za ogromną obelgę. Zgodnie z japońskim protokołem cesarski dwór w ciągu roku przyjmuje tylko dwóch gości zagranicznych" - tłumaczą rozmówcy DZIENNIKA. Ale zastrzegają, że Lech Kaczyński jeszcze nie podjął ostatecznej decyzji, czy nie skrócić azjatyckiej wizyty, aby mimo wszystko przyjąć francuskiego prezydenta.

Reklama

Przyjazd Nicolasa Sarkozy’ego do Polski 6 grudnia gorąco popiera natomiast Donald Tusk.

"Prezydent Sarkozy rozmawiał o tej wizycie z premierem Polski i ponownie podejmie tę sprawę w czwartek" - powiedział wczoraj rzecznik Pałacu Elizejskiego Pierre-Jerome Henin.

Na razie perswazja Donalda Tuska wydaje się skuteczna. Jak ustaliliśmy w służbach protokolarnych francuskiego prezydenta, pod datą 6 grudnia zaplanowano "szczyt francusko-polski". Spotkanie w Polsce bez udziału Lecha Kaczyńskiego byłoby dla polskiego premiera idealnym rozwiązaniem. Co prawda w miniony piątek na szczyt do Brukseli poświęcony kryzysowi finansowemu poleciał Lech Kaczyński, ale już dziś w Pałacu Elizejskim z Sarkozym spotka się Tusk. Prezydent Francji zaprosił go na konsultacje w kluczowym momencie: na dzień przed szczytem w Nicei UE - Rosja i na dwa dni przed szczytem w Waszyngtonie przywódców największych potęg gospodarczych świata.

Francuskie źródła dyplomatyczne dają do zrozumienia, że Sarkozy postawił na Tuska po tym, jak Lech Kaczyński nie tylko odmówił ratyfikacji traktatu lizbońskiego, ale też próbował zablokować starania Paryża o nawiązanie współpracy z Rosją.