W zeszłym tygodniu w Dublinie odbyła się kolacja wydana przez Ganleya. To jego fundacja Libertas doprowadziła latem do odrzucenia traktatu. Na spotkaniu zjawili się wszyscy ci, którzy mogliby przyczynić się do powstania antylizbońskiej koalicji w całej Europie. Jak relacjonuje dziennik "Irish Times", gościem honorowym był prezydent Czech Vaclav Klaus, który właśnie odsunął termin ratyfikacji unijnego dokumentu o kolejne pół roku. Był też eurodeputowany francuskiej skrajnej prawicy Philippe de Villiers, który jest uważany za głównego architekta odrzucenia w referendum w 2005 r. we Francji projektu europejskiej konstytucji. Byli też stali aktorzy skrajnych, eurosceptycznych ław Parlamentu Europejskiego: Austriak Hans-Peter Martin i Duńczyk Jens-Peter Bonde.

Reklama

"Będę informował prezesa Jarosława Kaczyńskiego o przebiegu spotkania w Dublinie i szerzej planach ruchu eurosceptycznego" - zapowiada w rozmowie z DZIENNIKIEM Ryszard Czarnecki. Skąd eurodeputowany czerpie informacje? Według "Irish Times" na spotkaniu u Ganleya pojawił się Dariusz Sobków, zaufany człowiek Ryszard Czarneckiego, który m.in. był szefem jego gabinetu, gdy ten kierował UKIE, a następnie z jego polecenia został zastępcą przedstawiciela Polski przy UE. Dzień wcześniej Czarnecki spotkał się z Sobkowem w jego brukselskim mieszkaniu, aby omówić rolę, jaką PiS mogłoby odegrać w planach Ganleya. A już po dublińskim spotkaniu Sobków, który zdaniem "Irish Times" zostanie pracownikiem fundacji Libertas, starannie zrelacjonował eurodeputowanemu plany kontrowersyjnego przedsiębiorcy. Teraz Czarnecki, który siebie samego nazywa eurorealistą, zamierza się nimi podzielić z prezesem Jarosławem Kaczyńskim.

"PiS i prezydent powinni uwzględniać to, co robi ruch eurosceptyczny. Rośnie on w siłę, a sprawa ratyfikacji traktatu lizbońskiego w Polsce mieści się w pewnym ogólnym kontekście całej Unii" - deklaruje Czarnecki. Jego zdaniem PiS nie powinno odwracać się od eurosceptyków.

"Zastanawiając się na podpisaniem traktatu, prezydent Kaczyński powinien wziąć to pod uwagę. Wejście w życie traktatu nie rozstrzyga się w Polsce, ale odłożenie ratyfikacji na po wyborach pozwoliłoby na uzyskanie przez PiS poparcia także tych wyborców, którzy mają sceptyczny stosunek do integracji" - podkreśla europoseł.

Reklama

Politycy PiS propozycją Czarneckiego wydają sie mocno zaskoczeni. "Pan poseł działa w 100 proc. na własną rękę, nie ma bowiem żadnych upoważnień do prowadzenia jakichkolwiek rozmów w imieniu partii" - podkreśla rzecznik Adam Bielan. Zdaniem polityków partii Kaczyńskiego współpraca z irlandzkim biznesmenem jest dla PiS politycznie nieopłacalna. "Blisko współpracujemy z partią rządzącą w Irlandii i nie mamy zamiaru nadwyrężać tej przyjaźni kontaktami z Ganleyem, bo te i tak raczej nic dobrego by nie przyniosły" - mówi DZIENNIKOWI ważny polityk PiS i przypomina, że zgodnie z polskim prawem nie ma możliwości finansowania kampanii wyborczej ze środków pochodzących z zagranicy. Co ciekawe, Ganleyowi nie ufają nawet najbardziej eurosceptyczni politycy Prawa i Sprawiedliwości. "Chodzą słuchy, że pieniądze na swoją działalność czerpie z CIA. Taka współpraca dla PiS mogłaby być politycznie bardzo szkodliwa" - mówi polityk związany z Radiem Maryja.współpraca Marcin Graczyk