Generał Marian Janicki przyznaje, że po lekturze meldunków i po rozmowie z szefem ochrony nie ma wątpliwości - ochrona popełniła błąd. "Ochrona polska miała w pewnym momencie ograniczony dostęp do pana prezydenta. W tym feralnym momencie nie było nikogo obok niego" - powiedział szef BOR.

Reklama

>>>Kaczyński o strzelaninie: Poszło kilka serii

Z relacji świadków wiadomo już, że funkcjonariusze BOR praktycznie na dobre stracili kontakt z Lechem Kaczyńskim, gdy ten wysiadł z samochodu, by zobaczyć punkt stacjonowania wojsk osetyjsko-rosyjskich - opowiada szef BOR.

>>>Gruzja: Do konwoju strzelali Rosjanie

"Samochód polskiej ochrony w pewnym momencie, po skręcie w tę feralną drogę wiejską, został 300 za samochodem głównym" - stwierdził Marian Janicki.

Reklama

To nie jedyna wpadka służb zabezpieczających wczorajszą wizytę prezydenta w Gruzji. Gdy kolumna limuzyn jechała po szosie, ochrona pozwoliła, by wyprzedził ją pojazd z dziennikarzami.

"Niedopuszczalne, żeby jakikolwiek pojazd jechał wzdłuż kolumny" - mówił Janicki.