Karpiniuk przekonuje, że były zastępca Zioby i najbliższy jego współpracownik Jerzy Engelking nie miał dowodów nawet na proces poszlakowy, a mimo to wskazał Kaczmarka jako żródło przecieku z akcji CBA w ministerstwie rolnictwa.

Reklama

Chodzi o słynną konferencję prasową, na której Engelking za pomocą kolorowych kropek pokazywał na ekranie trasę Kaczmarka w hotelu Mariott w stolicy, gdzie miał się on spotkać z biznesmenem Ryszardem Krauze.

Według "Faktów" TVN i Radia ZET śledczy badający sprawę przecieku zeznali w rzeszowskiej prokuraturze, że byli zdumieni konferencją Engelkinga. Prokuratorzy ujawnili, że dwa dni przed konferencją wyłączyli ze śledztwa wątek kłamstwa Kaczmarka, który zaprzeczał, że spotkał się z Krauzem.

"Dla mnie wyłączenie materiałów było zakończeniem wątku udziału pana Kaczmarka w sprawie przeciekowej" - zeznała szefowa specgrupy śledczych badających przeciek Beata Marczak. "Uznaliśmy, że materiał dowodowy nie uprawdopodabnia zarzutu ujawnienia tajemnicy państwowej bowiem poza domniemanym źródłem przecieku jakim był pan Kaczmarek, żródłem mogła być jakaś inna osoba" - mówiła.

Reklama

Ówczesny Prokurator Krajowy stwierdził też, że brak jest materiału, który starczyłby na choćby proces poszlakowy przeciw Kaczmarkowi.

"Jeżeli potwierdzą się te informacje to zbierają sie czarne chmury nad byłym ministrem Ziobro. Jeśli urzędujący minister sprawieliwości doprowadzał do rujnowania postępowania prokuratorskiego tylko ze względu na cele polityczne to należałoby sie zastanowić czy nie powinien tu się włączyć Trybunał Stanu"- mówi Sebastian Karpiniuk z PO.

"Ta konferencja była potrzebna. Materiał został pokazany wcześniej podejrzanym i ich obrońcom, a tym samym nie stanowiło to zagrożenia dla biegu śledztwa. Interes publiczny zdecydowanie przemawiał za pokazaniem tego materiału" - broni się były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.