Co stanie się dziś na zarządzie krajowym SLD? Zapowiedzi były huczne. "Wybijemy Olejniczakowi zęby i stępimy pazury" - przed kilkoma dniami zapowiadał jeden z polityków Sojuszu. Oficjalnie jednak nikt nie chciał zdradzić, na czym konkretnie ten zamach będzie polegać. Pewny jest cel, jaki Napieralski chce osiągnąć: stać się jedynym i niekwestionowanym przywódcą partii. Dziś ma z tym problemy. Bo w klubie Lewicy to Olejniczak ma przewagę i dyktuje linię Sojuszu w Sejmie.

Reklama

Dlatego Napieralski chce tym razem przedstawić mocne argumenty, że kierunek, w którym podąża Olejniczak, jest zły. A takie są wnioski, jak twierdzą nasi rozmówcy w zamówionym przez szefa partii raporcie przygotowanym m.in. przez politologa Rafała Chwedoruka. "Raport wprost krytykuje dwugłos, który od miesięcy widoczny jest w SLD. Wniosek z niego wysuwa się taki, że partia jest zdemoralizowana. Nie ma jednego wizerunku, a poszczególni politycy wydają sprzeczne komunikaty" - mówi jeden z naszych rozmówców.

W raporcie, jak twierdzi jeden z polityków Sojuszu, jest też przytyk do klubu Lewicy. Powód: że próbuje kreować strategię partii. A to rola zarządu. "Dokument krytykuje też realizowaną m.in. przez Olejniczaka linię marszu ku centrum. Raport zarzuca, że SLD staje się przystawką PO, że w samym Sojuszu jest frakcja Platformy" - ubolewa inny polityk SLD. I dodaje: "A wszelkie próby w przeszłości skrętu do centrum, choćby przez LiD czy wcześniej przez współpracę z Unią Wolności, kończyły się porażką."

Obóz Olejniczaka nie jest zaskoczony tezami raportu. "Bo jego autor nie jest przypadkowy. On od dawna krytykował Olejniczaka, bo sam ma lewackie poglądy" - ocenia jeden z posłów Lewicy.

Zwolennicy szefa klubu nie spodziewają się, by dzisiejszy zarząd był znaczący. "Nie wiadomo, jaki jest w ogóle temat posiedzenia" - śmieje się jeden z członków zarządu. Podobnie mówią inni, nawet ci z frakcji Napieralskiego. "Nie wiem, po co został zwołany zarząd. Nikt nie mówił, o czym będziemy rozmawiać" - denerwuje się jeden z szefów wojewódzkich struktur SLD.

Reklama

Marcin Graczyk: Panie przewodniczący, dzisiejsze posiedzenie zarządu SLD będzie, tak jak mówią niektórzy pana koledzy, początkiem końca samowoli Wojciecha Olejniczaka?
Grzegorz Napieralski*:To będzie zarząd, który ma przygotować SLD do wyborów do Parlamentu Europejskiego.

Chcecie jednak zmienić tak regulamin klubu parlamentarnego, by w sposób jednoznaczny podporządkować Olejniczaka partii.
Chcemy po prostu ulepszać naszą pracę, a tej na pewno sprzyjają jasne relacje między klubem a partią. Poza tym jest naturalne we wszystkich formacjach politycznych, że szefostwo klubu musi ściśle współpracować z szefostwem partii. Bo to partia, a nie klub buduje struktury, przygotowuje listy wyborcze i zapewnia finansowanie kampanii wyborczej.

Reklama

Do tej pory Wojciech Olejniczak i pozostali członkowie kierownictwa klubu mieli jednak pełną samodzielność. Ograniczając ją, działa pan przeciwko Olejniczakowi.
Nie może być tak, że partia i klub mają inne zdanie w jakiejś sprawie. Taki dwugłos jest szkodliwy dla każdej formacji. Wyobraża pan sobie, że Zbigniew Chlebowski mówi coś zupełnie innego niż Donald Tusk? Albo to, że szef klubu PiS pan Gosiewski ma inne stanowisko niż prezes Kaczyński? U nas też nie może tak być.

A było?
Niektórzy mieli takie wrażenie. Dyskusja może się odbywać ale tylko wewnątrz partii. Ostatnio publicznie zbyt często się różniliśmy.

Czyli pan i zarząd narzucicie teraz swoje zdanie klubowi?
To nie o to tutaj chodzi.

To o co?
O to, by dla dobra SLD mówić już jednym głosem.

Będzie pan oczekiwał takiej deklaracji od Wojciecha Olejniczaka?
Najważniejsze byśmy mówili jednym głosem, myślę że dla wszystkich jest to jasne.

Jednym czyli pańskim?
Głosem programu SLD.

A co z Wojciechem Olejniczakiem?
Jest ważną postacią polskiej lewicy, jej twarzą i szefem klubu SLD.

A "stępicie mu pazury i wybijecie zęby", jak usłyszeliśmy od jednego z polityków pana partii?
Jest to język, od którego ja się jednoznacznie odcinam. Najważniejsze, by relacje między klubem i jego szefem a partią były dobrze ułożone.