Ówczesny prezydent-elekt USA specjalnie dla "Washington Times" napisał tekst o Martinie Lutherze Kingu. Na łamach tej samej gazety, w której Lech Kaczyński pisał w czwartek o potrzebie "stabilności i bezpieczeństwa", Barack Obama apelował, by Amerykanie razem z nim napisali "kolejny wielki rozdział historii swojego kraju".

Reklama

Kiedy w "Washington Times" ukazał się list Lecha Kaczyńskiego, oskarżono go o to, że napisał tekst do "złej gazety". Po pierwsze konserwatywnej, po drugiej należącej do założyciela sekty Moona i po trzecie nieczytanej przez Demokratów i Baracka Obamę.

>>>Kaczyński nazwany "dziecięcym aktorem"

W ślady obu prezydentów nie pójdzie więc Donald Tusk. "Nie napisze artykułu" - powiedział nam wczoraj szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak. "Oczywiście kancelaria premiera nie chciałaby zamieszczać artykułu w tej gazecie" - tłumaczy też rzecznik MSZ Piotr Paszkowski.

Reklama

Paszkowski zapewnia jednak, że otoczenie szefa rządu w żaden sposób nie było uprzywilejowane przez resortowy Departament Ameryki. Zaprzecza doniesieniom "Gazety Wyborczej" jakoby w resorcie powstała negatywna opinia do prośby redakcji "Washington Times", ale nie trafiła do Pałacu Prezydenckiego. "Zastępca szefa departamentu telefonicznie informowała Kancelarię Prezydenta, że pisanie tego artykułu to nie najlepszy pomysł" - opowiada Paszkowski. Kto i za co zostanie ukarany? "Urzędnik za to, że robił to nie dość dobitnie" - tłumaczy rzecznik MSZ.

Z naszych informacji wynika, że ukarana ma zostać wicedyrektor Departamentu Ameryki Ewa Kinast. To ona zapewnia, że przestrzegała kancelarię prezydenta przed tą publikacją. Ale telefonicznie. "Było sporo rozmów z MSZ na temat tego artykułu, ale merytorycznych" - zapewnia Tomasz Brzeziński z Kancelarii Prezydenta. Jego zdaniem nigdy nie padła nawet sugestia, że jego przesłanie do "Washington Times" byłoby niewskazane.

Minister Radosław Sikorski nie chce nadawać tej sprawie "wielkiego wymiaru". "Ale i pan minister Handzlik, i pan minister Kamiński wiele razy byli w USA i nie dopuszczam myśli, że nie dostrzegali różnicy między <Washington Post>" a <Washington Times>"- powiedział w piątek na konferencji.

Tej różnicy najwyraźniej nie dostrzega także prezydent Obama. On pisze teksty dla obu gazet. W znacznie bardziej znanym i popularnym "Washington Post" jego artykuł został opublikowany w miniony czwartek. Dokładnie tego samego dnia, gdy "Washington Times" opublikował tekst Lecha Kaczyńskiego. W mniej znanym "Washington Times" Obama opublikował tekst trzy tygodnie temu.