"Ścięliśmy głowę polskiemu inżynierowi, ponieważ jego rząd nie chciał przystać na nasze żądania" - te słowa anonimowego talibskiego dowódcy cytowały w sobotni poranek wszystkie największe światowe agencje. W niedzielę tuż po godzinie 20 naszego czasu film z egzekucji pokazała arabska telewizja Al-Jazeera, która kupiła nagranie od talibów. Polak apeluje na nim m.in. o zerwanie przez Polskę stosunków z Pakistanem. Oskarża rząd tego kraju, że nic nie zrobił dla jego uwolnienia. MSZ już wcześniej apelowało, by filmu nie pokazywać w polskich mediach. Kilkadziesiąt minut po emisji film był już jednak dostępny na YouTube.

Wczoraj telewizja TVN pokazała człowieka, który miał widzieć Polaka w miniony piątek. To Mumtaz Bangash, który w październiku zeszłego roku nagrywał apel Piotra Stańczaka. Bangash opowiedział reporterom, że polskiego inżyniera wciąż przenoszono z miejsca na miejsce. Nigdy nie zasłaniano mu oczu ani nie skuwano go kajdankami, by nie wzbudzać podejrzeń u postronnych ludzi.

"Gdy był pytany, czy chce zadzwonić do rodziny, odpowiadał <nie>. Kilkakrotnie odmówił takiej możliwości i wciąż powtarzał, że jego rząd zrobi wszystko, by go uwolnić" - mówił Bangash.

Bangash opowiedział też, że w dniu, gdy upływało ultimatum postawione pakistańskiemu rządowi, talibowie przygotowali się do wymiany Polaka za swoich więźniów. "Ale w piątek rząd Pakistanu rozmowy zerwał, a kilkanaście godzin potem Polak został zabity" - mówi Bangash. A wojska rządowe przypuściły atak na talibów. Inny pakistański dziennikarz Hamid Mir nie ma wątpliwości: "To ofensywa wojsk Pakistanu przypieczętowała los polskiego inżyniera.

Sobotnia wiadomość była najgorszą, jakiej można było oczekiwać. Natychmiast w siedzibie polskiego MSZ zebrał się sztab kryzysowy. Od tego czasu komunikaty płynące z rządu były niezmienne: czekamy na oficjalne potwierdzenie lub zaprzeczenie tej informacji przez pakistańskie MSW. Nawet po ujawnieniu, że Agencja Reutera ma film, przekaz się nie zmienił.

Przez cały weekend wszyscy chcieli bowiem wierzyć, że Polak żyje. Premier przerwał w sobotę swój pobyt w Monachium i zwołał pilne spotkanie szefów służb specjalnych i dyplomatycznych. Ci robili wszystko, by ustalić, czy inżynier rzeczywiście został zamordowany.

Komunikaty z rządu rodziły nadzieję, ale i potęgowały uczucie niepewności. A może polski rząd w ogóle nie miał kontaktu z jego porywaczami? Może nie zrobił wszystkiego, by go uwolnić? Premier zapewnia, że wszystko. I tylko pojedynczy politycy opozycji obwiniają rząd za los inżyniera. Ale Ryszarda Czarneckiego z PiS za słowa "śmierć Polaka - błąd Tuska" skrytykowali nawet partyjni koledzy.

Talibowie oznajmili, że wydadzą zwłoki zamordowanego Polaka dopiero po spełnieniu ich żądań przez władze Pakistanu.













Reklama