26 lutego do Warszawy przyjeżdża wiceminister gospodarki Niemiec Jochen Homman. Przedstawi propozycje największych niemieckich koncernów budowy potężnego "interkonektora", którym mógłby popłynąć z Zachodu gaz do Polski. Dziś nie ma takiej możliwości. Jedyny gazociąg przekraczający polsko-niemiecką granicę ma minimalną przepustowość. Dlatego, gdyby rosyjski Gazprom wstrzymał dostawy do Polski, nie da się zastąpić brakującego paliwa importem z innego kierunku.

Reklama

"Budowa łącznika z Niemcami to najszybszy sposób na zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego" - twierdzi Janusz Steinhoff, minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka. Uważa jednak, że oprócz tego należy zbudować gazoport do przyjmowania gazu skroplonego, a także gazociąg do importu surowca z Morza Północnego.

Na razie nie wiadomo, którędy miałby przebiegać łącznik z Niemcami. Najbardziej zaawansowany jest pomysł rozbudowy istniejącego rurociągu w Lasowie w województwie dolnośląskim. W tę inwestycję zaangażowany jest niemiecki koncern VNG. Jego strategiczny akcjonariusz to rosyjski Gazprom.

Jednak tacy potentaci, jak BASF czy E.ON są gotowi zbudować całkiem nowy łącznik. Projekt o długości około 100 km kosztowałby kilkaset milionów euro.

Reklama

"To dla Niemców świetna okazja do złamania monopolu PGNiG, i wejścia na polski rynek" - uważa Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku paliw. "Przepustowość gazociągów łączących Francję z Niemcami jest przeszło 250 razy większa niż obecnego łącznika między Polską i Niemcami. W Unii jesteśmy izolowaną wyspą, to anachronizm" - tłumaczy.

Kanclerz Angela Merkel od paru lat oferowała Polsce budowę łącznika. Ale kolejne nasze rządy odmawiały. Argumentowały, że w ten sposób docelowo kupowalibyśmy rosyjski gaz dostarczany przez Gazociąg Północny, tyle że po wyższej cenie, bo z niemieckim pośrednictwem. Dopiero ultimatum, przed jakim Kreml postawił Ukrainę, zmienił postawę rządu.

"Chcemy znacznie przyspieszyć budowę połączeń gazowych między Niemcami i Polską" - zadeklarował w minioną sobotę po spotkaniu z kanclerz Merkel w Monachium premier Donald Tusk.

Reklama

"Nasze podejście stało się bardziej pragmatyczne. Nieważne, skąd pochodzi gaz. Ważne, aby był" - tłumaczy Wojciech Ponikiewski, dyrektor departamentu międzynarodowych stosunków gospodarczych MSZ.

Już jest pierwszy sygnał, że Gazprom może wkrótce wystąpić wobec Polski z twardymi warunkami. Moskwa żąda zawarcia nowej umowy o dostawie gazu, która zastąpi porozumienie z odsuniętą od pośrednictwa w handlu gazem spółką RosUkrEnergo.

"Mając połączenie z niemieckimi sieciami gazowymi Polska uzyskuje dostęp do dostaw gazu nie tylko z Niemiec, ale z całej Europy, a także z Afryki Północnej" - przekonuje John Reyels, rzecznik ambasady Niemiec w Warszawie.

Aleksander Gudzowaty, prezes firmy zajmującej się handlem gazem Bartimpex, już wiele lat temu proponował budowę łącznika Szczecin - Bernau. Ale dziś przyznaje DZIENNIKOWI, że w tajemnice obecnych rozmów polsko-niemieckich nie został wciągnięty. "Mafia, która w Polsce nie chciała dopuścić do konkurencji na rynku gazu, wreszcie zrozumiała, że nie ma innej możliwości zapewniania bezpieczeństwa energetycznego kraju. My jesteśmy w każdej chwili gotowi ruszyć z projektem Szczecin - Bernau, o ile będziemy mieli zagwarantowany odbiór dostaw surowca" - dodaje.

p

Łącznik z systemem gazowym Niemiec i szerzej całej Unii ma ograniczyć uzależnienie Polski od dostaw z Rosji. Inne sposoby to:

• Gazociąg pod Bałtykiem - rozmowy na temat jego budowy prowadzone są od wielu lat. Miałby nim płynąć gaz z Norwegii.

• Gazociąg Nabucco - Polska popiera w Brukseli budowę tego gazociągu przez Unię. Służyłby do przesyłu gazu z Azji Środkowej z pominięciem Rosji.

• Nowy terminal, którym mógłby być sprowadzany skroplony gaz, m.in. z Algierii.

• UE zaleca rozbudowę strategicznych rezerw gazu, a także ograniczenie energochłonności polskiej gospodarki. J.Bie.