Jeszcze przed wyjazdem do Berlina Władysław Bartoszewski mówił, że możliwe jest nawet anulowanie niektórych zaplanowanych na ten rok polsko-niemieckich imprez, jeśli szefowa Związku Wypędzonych zasiadłaby w radzie fundacji.

Reklama

>>> Wypędzeni: Polska szantażuje Niemcy

A co by oznaczało dla Niemiec wycofanie zaproszenia do udziału w uroczystościach w Gdańsku z okazji rocznicy wybuchu wojny, które mają się odbyć na kilka tygodni przed wyborami do Bundestagu? "Nie mam wątpliwości: czołowi politycy obu partii rządzących uważaliby niezaproszenie za despekt, a cofnięcie zaproszenia za obelgę" - powiedział DZIENNIKOWI Władysław Bartoszewski.

p

Wywiad z Władysławem Bartoszewskim

Reklama

Jędrzej Bielecki: W ciągu 45 minut rozmowy zdołał pan przekonać Angelę Merkel do odsunięcia od projektu Widomego Znaku Erikę Steinbach. Tego nie udało się polskim władzom dokonać przez wiele ostatnich lat. Co tak bardzo przestraszyło panią kanclerz?
Władysław Bartoszewski: To naprawdę było spotkanie w cztery oczy. Mamy takie ustalenie z panią kanclerz: szczegółowa treść rozmowy jest tylko dla premiera i dla mnie. Koniec. Nikt inny o tym nie usłyszy. Nawet prezydentowi nie wysłałem relacji z mojego spotkania.

Angela Merkel musiała jednak wybierać między poparciem wpływowego Związku Wypędzonych przed wrześniowymi wyborami a dobrymi stosunkami z Polską. I postawiła na stosunki z Polską. Dlaczego?
Ona przywiązuje ogromne znaczenie do poprawy stosunków z naszym krajem. Znam ją od kilkunastu lat. A jak zna się kogoś tyle czasu, to się wie, czy w rozmowie mówi prawdę, czy to jest lipa. Nie ujawniając treści rozmów, powiem jednak, że pani kanclerz zależy szczególnie na zaakceptowaniu dobrych stosunków z Polską w roku jubileuszowym wybuchu przed 70 laty II wojny światowej.

Reklama

Przed rozmowami w Berlinie wspomniał pan, że możliwe jest anulowanie niektórych zaplanowanych polsko-niemieckich imprez, gdyby okazało się, że Erika Steinbach jednak będzie uczestniczyła w budowie Widomego Znaku. Co by oznaczało dla Niemiec wycofanie zaproszenia do udziału w uroczystościach w Gdańsku z okazji rocznicy wybuchu wojny, które mają się odbyć za kilka miesięcy, przed wyborami do Bundestagu?
Nie mam wątpliwości: czołowi politycy obu partii rządzących uważaliby niezaproszenie za despekt, a cofnięcie zaproszenia za obelgę.

Szczególnie gdyby dowiedzieli się o tym od byłego więźnia Oświęcimia i honorowego obywatela Izraela, który ratował Żydów w czasie ostatniej wojny...
Każda z demokratycznych partii niemieckich przywiązuje ogromną wagę do przypadków, gdy ktoś, kto miał tragiczne doświadczenia z narodem i państwem niemieckim, mimo wszystko wykazuje gotowość do dialogu. To bowiem potwierdza przemiany Niemiec, które przecież chcą być sojusznikiem Ameryki. Oni starają się na każdym kroku akcentować przynależność do światowego obozu demokracji.

Po poniedziałkowych rozmowach w Berlinie jest już jasne, że wszystkie tegoroczne uroczystości rocznicowe odbędą się z udziałem Niemiec?
Z pewnością nie zrezygnujemy z udziału przywódców państw w ważnym dla nas akcie przypomnienia agresji na Polskę przed 70 lat. Nie wolno też dotykać żadnych wielkich projektów współpracy polsko-niemieckiej: stosunków konsularnych, handlowych, zaopatrzenia w energię. Bylibyśmy wariatami, gdybyśmy chcieli to naruszać. Ale jak się chce komuś dać do zrozumienia, że się jest z niego niezadowolonym, nie trzeba koniecznie mówić: ty chamie! Można na przykład nie uśmiechać się albo skrzywić brwi. Jeżeli pan premier posłucha moich sugestii, będziemy znajdowali formy dawania pewnych sygnałów, które nazwałbym łagodnie ostrzegawczymi.

Istnieje wciąż taka konieczność po pańskim spotkaniu z kanclerz Merkel?
Pani Merkel nie jest dyktatorem, a Niemcy są krajem zróżnicowanym. I na wszelki wypadek należy dbać o to, by niemiecka opinia publiczna nie miała żadnych wątpliwości, że jest pewna linia, której z nami przekroczyć nie można! I że pewne pomysły personalne należą właśnie do takiego przekraczania linii.

Kto będzie reprezentował 1 września w Gdańsku Niemcy?
Na razie to zależy przede wszystkim od strony polskiej. Wciąż nie wiadomo, czy gospodarzem uroczystości w Gdańsku będzie premier, prezydent czy też premier i prezydent razem. A od tego zależy, kto będzie reprezentował zaproszone na te obchody państwa, w tym Niemcy.

Lider SPD i minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier od początku zajmował w sprawie Eriki Steinbach o wiele bardziej krytyczne stanowisko od kanclerz Merkel. Czy Polska wykorzystała to w tej rozgrywce?
Na kilka godzin przed moim spotkaniem z panią kanclerz szef naszego MSZ Radosław Sikorski dzwonił do ministra Steinmeiera, by uświadomić mu, jak poważne niepokoje budzą w Polsce doniesienia tygodnika „Der Spiegel”, że Erika Stienbach może zostać mianowana do Rady mającej budować Widomy Znak. Chciał na czas powiedzieć mu, jakie będą skutki takiego kroku dla stosunków polsko-niemieckich. Markus Meckel, poseł SPD i przewodniczący polsko-niemieckiej komisji Bundestagu, powiedział mi także, że Socjaldemokraci, których przywódcą jest Frank-Walter Steinmeier, zablokują wszelkie decyzje, które urażałyby stronę polską.