Resort uważa, że osiągnął swój cel, bo ostry sygnał, jakim było odwołanie spotkania, dotarł do adresata. Nie minęła jeszcze doba od momentu, kiedy minister odwołał spotkanie, gdyGoldman Sachs wydał oczekiwany przez rząd komunikat. Tyle że o dość mętnej treści.

Bank napisał, że jego poprzednie oświadczenie dotyczące zyskownej gry na złotym, które wywołało burzę w Polsce, zostało błędnie zrozumiane przez media. Co więcej bank informuje, że to, co media potraktowały jako przyznanie się banku do spekulacji na złotym, było jedynie wskazówkami dla klientów banku. „Nie był to handel, jak zostało opisane, a jedynie głębsze przemyślenia dla klientów szukających możliwości inwestycyjnych” - brzmi dalsza część komunikatu.

Reklama

Resort skarbu jest zadowolony. "Daliśmy do zrozumienia, jak oceniamy to, co zrobili. Nie spodziewałbym się dużo więcej z ich strony" - mówi anonimowy przedstawiciel ministerstwa.

Nowy komunikat został odebrany przez finansistów jednoznacznie jako próba zatuszowania poprzedniego i odcięcie się od spekulacji. "A co innego mieliby napisać?" - mówi Marek Zuber, analityk. "Rozumiem, że podpadli rządowi polskiemu, który chciał ich wyciąć z prywatyzacji, i teraz się tłumaczą" - dodaje Piotr Kuczyński, ekonomista.

Czy rządowi to wystarczy? "Sygnał dany przez ministra był jasny. To ostrzeżenie: chcecie udziału w prywatyzacji, to grajcie fair" - mówi przedstawiciel resortu.

>>>Goldman Sachs dalej gra na złotym

Reklama

Teraz bank ma prosty sposób, by przekonać się, czy winy będą odpuszczone. Powiedzieć: sprawdzam. "Na razie nie jest planowane żadne spotkanie ministra z Goldman Sachs" - mówi rzecznik resortu Maciej Wewiór. Choć inni urzędnicy nie kryją, że jeśli bank będzie chętny, to drzwi nie będą przed nimi zamknięte.

Tym bardziej że mimo gestu, który wykonał minister, rządowi zależy na udziale Goldman Sachs w prywatyzacji Polskiej Grupy Energetycznej. Aby zapowiadana prywatyzacja mogła się odbyć, minister skarbu musi nazbierać klientów z odpowiednim zasobem gotówki. "Szkoda by było, gdyby się to odbyło bez nich, bo mają świetnych klientów" - mówi Marek Zuber. Zresztą bank znakomicie zdaje sobie ze swojej mocnej pozycji, bo jest jednym z doradców inwestycyjnych, którzy przygotowują wejście PGE na giełdę.

Reklama

Sprawa Goldman Sachs okazała się przy okazji punktem zwrotnym w karierze byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza, który pracuje w banku. Po raz pierwszy tak jasno otrzymał publiczne ultimatum od Platformy. "Kazimierz Marcinkiewicz musi podjąć decyzję: czy chce zajmować się biznesem, czy myśli o powrocie do polityki. To jest jego decyzja" - powiedział wczoraj w RMF FM wicepremier Grzegorz Schetyna. I nie pozostawił wątpliwości: jeśli były premier chce współpracować z PO, musi odejść z Goldman Sachs.

>>>"Marcinkiewicz ociera się o zdradę stanu"