W wywiadzie, który ukazał się w "Gazecie Wyborczej", wicepremier powiedział, że na czas kryzysu nie będzie ponadpartyjnego porozumienia ani z PiS, ani z prezydentem. "Oni mówią ciągle tym samym głosem, a prezydent jest niestety liderem opozycji” - stwierdził Schetyna.

Reklama

Jak wyjaśniał wicepremier, brak porozumienia nie jest związany ani ze zbliżającymi się wyborami do europarlamentu, ani prezydenckimi, samorządowymi i parlamentarnymi. "PiS jest anty-Platformą. Kwestie euro czy recepty na kryzys bardzo wyraźnie to pokazują. (...) Są pomysły odkładania wspólnej waluty na nie wiadomo kiedy i zwiększania deficytu, czyli dalsze zadłużanie kraju, za co zapłacą wszyscy podatnicy. Nie zgadzamy się na to” - mówił ostro w wywiadzie Schetyna.

>>>Kryzysowe orędzie Lecha Kaczyńskiego

Jednak we wczorajszym porannym „Kontrwywiadzie” Radia RMF ten sam wicepremier oświadczył zgoła coś innego: "Będziemy rozmawiać z prezydentem i prosić go o zaangażowanie w rozmowach z bratem i jego partią".

Prowadzący wywiad dziennikarz zapytał, czy wicepremier odwołuje słowa powiedziane w "Gazecie Wyborczej".

Reklama

"Nie, nie odwołuję, ja tylko... delikatnie się wycofuję… Jest taka sytuacja, że prezydent jest potrzebny".

Schetyna przyznał też, że wywiad dla "GW" przeprowadzono przed szczytem społecznym u prezydenta, który okazał się "przełomowy".

Reklama

Jak wyjaśnić tę zmianę tonu? Odpowiedź daje sam Schetyna. "Zaangażowanie prezydenta jest potrzebne, bo ma szczególny wpływ na PiS, czyli największą partię opozycyjną, i swojego brata" - przyznał w radiu.

Wioletta Paprocka, rzecznik wicepremiera Schetyny, tłumaczy niewiele: "Pytałam szefa, czemu tak się stało. Odpowiedział, że sytuacja zmieniała się dynamicznie" - mówi.

Aleksandra Natalli-Świat, wiceprezes PiS, tylko głośno się śmieje. "Bardzo się cieszę, że wicepremier Schetyna doszedł w końcu do wniosku, że prezydent jest jednak potrzebny. Pytanie tylko, jak długo ta łagodność potrwa, bo dotąd był bardzo agresywny w stosunku do PiS. Widocznie się w końcu zreflektował" - mówi.

Joachim Brudziński z tej samej partii ma takie wyjaśnienie: "To dowód na to, że nawet tak silna osobowość jak wicepremier Schetyna musi podporządkować swoje wypowiedzi przekazom dnia, które płyną z grona doradców. Może słupki opinii pokazały, że przekaz musi się zmienić".

Z kolej Grzegorz Dolniak, wiceszef klubu parlamentarnego PO, nie widzi sprzeczności w wypowiedziach Schetyny. "Wraz z ociepleniem w przyrodzie nadeszło ocieplenie na linii prezydent - premier" - mówi.