Dlaczego? "Gdy zwalniają prezesa lub dyrektora, którego wozisz, spadasz na sam koniec łańcucha pokarmowego. Każdy z nowych wybiera sobie innego kierowcę" - opowiada mi jeden z telewizyjnych szoferów. Właśnie teraz go to spotkało. Jego bardzo ważnego dyrektora niedawno zwolnili, a jego następca go nie chciał.

Reklama

I tak jeszcze kilka tygodni temu mój rozmówca woził swojego szefa na spotkania z bardzo ważnymi osobami, a dziś co najwyżej wozi paczki. Jeszcze niedawno jeździł limuzyną, która dumnie parkowała na Woronicza, a teraz kieruje starym gratem z rozwalającą się skrzynią biegów.

"Na razie jestem jak trędowaty" - skarży się na zesłanie do garażu, w którym całe dnie spędza na czekaniu, aż zostanie zdjęta z niego klątwa i znowu przygarnie go jakiś dyrektor albo prezes. A że pracuje w TVP 25 lat i niejedno już widział, wie że nastąpi to już całkiem niedługo.