Co w nim jest? Od stycznia to Sejm będzie decydował, ile pieniędzy z budżetu zostanie przeznaczone na media publiczne. O podziale budżetowej dotacji między konkretnych nadawców zdecyduje KRRiT. Na pieniądze będą bowiem mogły liczyć także prywatne stacje. Ile będzie do podziału? "W 2010 r. ma być około 800 mln zł" - zapowiedział szef klubu parlamentarnego PO Zbigniew Chlebowski.

Reklama

>>>PO i SLD już nie kłócą się o media

Ale to tylko szacunki. W ustawie nie ma słowa o tym, ile pieniędzy ma dostać rada. I to jest już powodem sporu. Lewica zapowiada, że będzie walczyć o to, by publiczne media mogły dostać nie mniej niż wpływy z abonamentu w 2007 r. czyli około 880 mln złotych. "Chcemy pełnego zabezpieczenia. Nie może być tak, że mimo ustaleń sprawa stanie się przedmiotem targów politycznych" - mówi Grzegorz Napieralski, szef SLD.

Stabilne finansowanie to bardzo korzystna sytuacja dla TVP i Polskiego Radia. Poza otrzymywaniem pieniędzy z budżetu będą mogły emitować reklamy na tych samych zasadach co teraz.

Reklama

Tym razem jednak z części pieniędzy na tzw. licencje programowe, czyli za konkretne programy, będą mogły też korzystać media komercyjne. "To wymusi na TVP konkurencyjność. Bo do tej pory wszystkie pieniądze szły do jej worka" - mówi Józef Birka, członek rady nadzorczej Polsatu. Martwi go jedynie, że prywatne stacje będą mogły liczyć jedynie na 10 proc. pieniędzy przeznaczonych na konkursy. "Powalczymy o więcej w parlamencie" - zapowiada Birka.

Władze TVP są zadowolone z nowej ustawy. Wiceprezes Tomasz Rudomino: "Cokolwiek by o niej nie mówić, to jedyna szansa dla TVP. Dla jej dobrego funkcjonowania."

>>>Oto projekt nowej ustawy medialnej

Reklama

Do nowej ustawy powróciły też rozwiązania sprzed 2005 r. - w trakcie kadencji będzie się mogła zmienić część Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Siedmioosobowa rada będzie wybierana na sześć lat, ale część członków będzie wybierana na dwa lata, a część na trzy lub cztery. To poprawka zgłoszona przez SLD. Dzięki temu środowiskom związanym z lewicą i ludowcami udawało się przez lata utrzymywać wpływy w KRRiT. Czy teraz zamysł jest podobny? PSL I SLD oficjalnie zaprzeczają. "Chodzi o to, żeby zmiany były płynne" - tłumaczy Stanisław Żelichowski, szef klubu PSL. A Jerzy Szmajdziński, wicemarszałek Sejmu z SLD, przypomina sytuację, gdy lewica i ludowcy miały większość w Sejmie, a prezesem TVP był Wiesław Walendziak.

Siedmiu członków rady wytypują - trzech Sejm, a po dwóch prezydent i Senat. Zdaniem PiS, przy obecnym układzie sił oznacza to, że z Sejmu i Senatu nie wejdzie do rady żaden z polityków PiS. PO, SLD i PSL twierdzą natomiast, że... może ich wytypowac prezydent.

"Koniec kadencji Sejmu nie może oznaczać końca kadencji rady i wymiany jej całego składu" - tłumaczy Szmajdziński. Nowa ustawa automatycznie zakończy kadencję obecnej. "Nie wyobrażam sobie dzisiaj, żeby ktokolwiek z dotychczasowych członków KRRiT mógł zasiadać w przyszłej, nowej KRRiT. Kto mi się marzy? Dobry finansista, dobry znawca mediów" - mówi Chlebowski.

We wtorek ustawa ma trafić do marszałka Sejmu.