"Panie prezydencie, jeśli ma pan ochotę zabrać chłopaków do kina albo do filharmonii, proszę im kupić bilety za własne pieniądze, a nie kompromitować urzędu głowy państwa wysyłaniem podobnych zaproszeń" - pisze były szef LPR.

Reklama

>>> Zobacz prezydencki list do gejów z orędzia

Tak wzburzył go list wysłany na początku stycznia do Brendana Faya i Toma Moultona, bohaterów ubiegłorocznego orędzia Lecha Kaczyńskiego. Prezydencka minister Ewa Junczyk-Ziomecka dziękuje w nim za świąteczne i noworoczne życzenia. "Mam nadzieję, że podróżując po Europie, wstąpią Panowie do Polski. Jeśli będzie to w kwietniu, proszę nie przeoczyć w Warszawie 13. Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena" - możemy też przeczytać w liście.

Mirosław Orzechowski sugeruje, że forma listu wysłanego przez minister Junczyk-Ziomecką naraża prezydenta na zarzut seksizmu. "Zwracanie się do pederastów per Panowie w myśl nowych przepisów UE jest zakazane. Sformułowania <Pan> i <Pani> są nielegalne z powodu, że są nazbyt seksistowskie" - wyjaśnia.

Reklama

>>> Zobacz słynne orędzie prezydenta

I proponuje prezydenckiej minister "poprawną" treść listu, która byłaby zgodna ze standardami UE: "Brendan i Tom, może wpadnijcie do nas - posłuchamy razem muzyki. Słyszeliśmy, że ten mniejszy z was gra na lirze, a drugi na cymbałkach. Gdybyście przywieźli ze sobą instrumenty, moglibyśmy zorganizować miły nocny jam session przed pałacem".