Artur Grabek: Politycy chcą wprowadzić sankcje prawne za stosowanie przemocy psychicznej wobec dzieci. Za szantaż emocjonalny czy wyszydzanie ma grozić kara, a pedagog, nauczyciel czy lekarz będzie musiał donieść o tym fakcie odpowiednim służbom.Andrzej Zoll: To bardzo niepokojąca propozycja. Nie wszystko bowiem da się prawem załatwić, a bardzo wiele można popsuć.

Reklama

>>> Szydzenie z dzieci będzie surowo karane

Jakie mogą być konsekwencje takich rozwiązań?
Najprawdopodobniej doprowadzą do sytuacji, które będą wręcz psuły stosunki w rodzinie. Życie rodziny to jest bardzo czuła materia. Weźmiemy zapis o znęcaniu się, który jest już dziś w kodeksie karnym. Oczywiście chroni on osoby, które doznają przemocy, ale to jest też przepis nagminnie wykorzystywany w sprawach rozwodowych po to, by uzyskać lepszą pozycję w procesie. Boję się, że w sprawach dotyczących przemocy psychicznej, które są bardzo trudne od strony dowodowej, będziemy mieli bardzo dużo nadużyć przez osoby, które będą po prostu chciały drugiej stronie dołożyć. Ponadto te zapisy zbyt głęboko ingerują w życie rodzinne. Swego czasu Szwedzi wprowadzili taką politykę i teraz pod wypływem niezadowolenia społecznego wycofują się z niej.

Wyobrażam sobie sytuację, w której nastolatek w okresie buntu młodzieńczego donosi na rodziców, którzy zabraniają mu palić, lub oskarża nauczyciela o wyszydzanie, bo ten wyrzucił go z klasy.
Tak, historia Pawlika Morozowa jak żywa (opowieść lansowana jako przykład do naśladowania przez stalinowską propagandę o chłopcu, który donosił na swojego ojca, przeciwnika stalinowskiego reżimu - red.). Dajmy spokój z tymi zapisami, to głupie pomysły, naprawdę głupie.

Jak wiele spraw dotyczących przemocy psychicznej trafiało na pana biurko w czasach, kiedy był pan rzecznikiem praw obywatelskich?
Nie było dużo takich spraw. Do ich rozwiązania wystarczyły obowiązujące przepisy. Do akcji wkraczał prokurator, a poszkodowani byli objęci opieką. Od tego czasu zresztą wiele się zmieniło, został chociażby wprowadzony zapis o zakazie zbliżania się do miejsca czy nakaz wyprowadzenia się osoby, która maltretuje rodzinę. Jeżeli potrzeba czegoś więcej, to rozwiązań wspierających rodzinę, a nie lansujących system kar.



Reklama

>>> Guzowska: wiem, co to przemoc w rodzinie

Co można zatem zrobić, by walczyć z przemocą, także tą psychiczną?
Kultury słowa na pewno nie nauczy się ustawą. Potrzebna jest edukacja społeczna i w tę stronę powinny iść wysiłki instytucji państwa. Fundamentalne jest też pytanie, kto ma wychowywać młodzież: rodzina czy państwo. Mnie wydaje się, że rodzice. I dlatego tym, którzy mają problem i nie wiedzą, jak wychowywać, państwo powinno zaoferować pomoc i dać odpowiednie wzorce. To, co chcą zapisać politycy, poprawy nie przyniesie, a raczej zaogni rodzinne konflikty.