Wczorajsza demonstracja kilkuset stoczniowców rozpoczęła sie od spalenia kukły premiera Donalda Tuska. Potem w ruch poszły petardy, zapłonęły opony. Wtedy do akcji wkroczyła policja, która użyła pałek i gazu pieprzowego. W sumie rannych zostało 25 osób, w tym pięciu mundurowych. Tuż obok, w Pałacu Kultury i Nauki, trwał kongres Europejskiej Partii Ludowej.

Reklama

>>> Związkowcy w szpitalu po bitwie z policją

Jednak stoczniowcy, którzy zgłosili się dziś do lekarza, uważają, że policja użyła wobec nich nie gazu pieprzowego, a jakiejś "dziwnej substancji". Przewodniczący stoczniowej "S" Roman Gałęzewski podejrzewa, że jest to efektem "jakichś rozgrywek w tym rządzie, albo chciano wypróbować nowe środki na stoczniowcach".

Komenda Główna Policji odpiera zarzuty stoczniowców. Policjanci przekonują, że mundurowi interweniowali zgodnie z prawem. "Z zarejestrowanych obrazów wyraźnie widać, kto był stroną atakującą. Manifestujący nie reagowali na wezwania policji, przerwali linię płotu i zbliżyli się do kolejnych barierek" - powiedział rzecznik KGP podinsp. Mariusz Sokołowski.

Reklama

Zapewniał też, że policja nie użyła żadnego tajemniczego środka. "Gaz pieprzowy, jedyny taki środek w dyspozycji policji, nie zagraża życiu lub zdrowiu człowieka. Jest to jeden z najmniej uciążliwych środków. O wiele bardziej niebezpieczny jest dym i toksyny z palących się opon" - powiedział Sokołowski.

Szef policji gen. insp. Andrzej Matejuk powołał komisję do wyjaśnienia przebiegu manifestacji. "Była próba przedostania się przez płoty i agresywne zachowanie demonstrantów, dlatego policja musiała zareagować i zareagowała" - ocenił wicepremier Grzegorz Schetyna.

>>> Kongres Tuska w cieniu gwizdów i procesu

Reklama

Policjantom wtóruje premier. "Z tego, co obserwowałem, wynika, że policja robiła, to co należy. To były łagodne środki ostrożności" - przekonywał Donald Tusk. Szef rządu dodał, że wszędzie na świecie, gdy spotykają się najpoważniejsi politycy, środki bezpieczeństwa są dużo bardziej rygorystyczne.

"Ktokolwiek złamał prawo, będzie odpowiadał - czy demonstrant, czy policjant. W mojej ocenie policja działała w sposób odpowiedzialny i użyła adekwatnych środków. Ale zbadamy każdy szczegół, jeśli będzie taka potrzeba" - zapewniał Donald Tusk.