Choć Cugier-Kotka zadebiutowała na politycznej scenie dwa lata temu, jej występ w spocie Platformy przeszedł niezauważony. Rozgłos przyniosła jej dopiero teraz rola w spocie Prawa i Sprawiedliwości przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Aktorka grająca rolę pielęgniarki stwierdziła w nim, że zawiodła się na PO i teraz odda swój głos na PiS. Spece od marketingu politycznego zgodni okrzyknęli "polityczną przechrztę" za jeden z największych hitów tej kampanii. Ale pani Ania tak się wczuła w rolę, że poszła dalej. Już nie w spocie i nie jako pielęgniarka, ale w licznych wywiadach jako osoba prywatna powtarzała przesłanie ze spotu. Sam się na to złapałem i uwierzyłem w jej wiarygodność. Coś jednak zaczęło nie grać w tym wizerunku, gdy jedna ze stacji pokazał Cugier-Kotkę w programie publicystycznym z przed dwóch, gdy lat kładła nogi na kolanach posła PiS Jacka Kurskiego, choć w tym samym czasie popierała PO.

Reklama

Jeszcze większe wątpliwości mam po jej ostatnim występie z pobiciem. Oto w poniedziałek Cugier-Kotka udzielała wywiadów i mówiła o swoim udziale w kampanii słowem nie wspominając o sobotnim napadzie, a dziś rano w rozmowie z TVN24 płakała do słuchawki twierdząc, że została pobita przez nieznanych jej napastników. Oskarżyła też policję, że nie chciała przyjąć od niej zgłoszenia. Z odtworzonego przez nas przebiegu wydarzeń wynika, że rzeczywiście nieznany mężczyzna ją pobił, aktorka zawiadomiła policję, ale nie była w stanie rozpoznać sprawcy, więc policjanci nie podjęli czynności, bo nie wiedzieli kogo szukać. W poniedziałek Cugier-Kotka zdawała się nie pamiętać o sprawie. Przypomniała sobie we wtorek, zapewne przy pomocy polityków, którzy uznali, że jej nieszczęście można wykorzystać. Od rano Cugier-Kotka wkroczyła znów na scenę, ale jako ofiara zwolenników PO. O takim scenariuszu świadczy reakcja szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który zażądał, aby szef MSWiA Grzegorz Schetyna osobiście zaangażował się w śledztwo, wyjaśniające atak na aktorkę.

Mam nieodparte wrażenie, że gdy Anna Cugier-Kotka pojawia się w mediach nieustannie gra i tak naprawdę może się okazać, że w niedzielę głosowała na zupełnie inna partię niż PiS, czy nawet PO. I jakoś mi to nie przeszkadza i nie oburza, bo jest całkiem dobrą aktorką, odgrywającą swoją rolę z dużym wdziękiem. Kolejne jej wystąpienia obserwuję nawet z zainteresowaniem, przez moment nie dając wiary w to co mówi. Co więcej wolę ją, niż naszych polityków, którzy od lat robią często to samo, ale z o wiele mniejszą wiarygodnością. Szkoda, że są tak kiepskimi aktorami.