W powyborczy poniedziałek pracownicy telewizji publicznej z napięciem czekali, jak zachowa się prezes Farfał i jego najbliżsi współpracownicy. Libertas, wspierany przez całą kampanię w TVP, poparł tylko procent wyborców. Pomysłodawca i szef ruchu Declan Ganley ogłosił, że wycofuje się z polityki. W ciągu miesiąca ma się okazać, co się stanie z Libertas Polska.

Reklama

>>>Era Farfała w TVP szybko się nie skończy

"Rzeczywiście kierownictwo było lekko speszone" - mówi jeden z pracowników. Ale żadnych rozmów z pracownikami na Woronicza o klęsce eurosceptyków nie było. Na zarządzie Farfał nawet się na ten temat nie zająknął. Normalnie omawiano sprawy spółki. "Zachowywał się tak, jakby nie było żadnej kampanii i wyborów" - opowiada jeden z podwładnych prezesa.

>>>PiS może znów przejąć publiczną telewizję

Już w poniedziałek w pracy pojawił się Piotr Ślusarczyk, zastępca dyrektora biura zarządu, który startował z list Libertas. "Też zachowywał się tak, jakby wyszedł z pracy wczoraj" - relacjonuje jeden z dyrektorów. Ślusarczyk nie odbierał wczoraj telefonu. Pracownicy TVP z satysfakcją sprawdzali na stronie Państwowej Komisji Wyborczej, ile głosów zdobyła jedna z najważniejszych osób na Woronicza - 2305.

Reklama

Jeszcze mniej powodów do zadowolenia ma Bolesław Borysiuk, doradca Farfała, który startował z Łodzi dostał 1313 głosów. Jak informuje Daniel Jabłoński, rzecznik TVP, Borysiuk ma wrócić do pracy w następny poniedziałek.

O tym, że układ na Woronicza się na razie nie zmienia, świadczy także poniedziałkowa rada nadzorcza. Zwolennicy Farfała bez trudu zawiesili na kolejne miesiące Andrzeja Urbańskiego, Marcina Bochenka i Sławomira Siwka. Choć przed południem było jeszcze nerwowo. Na posiedzenie nie dojechał bowiem Piotr Wawrzeński, rekomendowany przez Samoobronę. Od jego głosu zależał dotąd los Farfała. "Przewodniczący Marek Moczydłowski czekał z rozpoczęciem posiedzenia na przyjazd Wawrzeńskiego. Po przegranych wyborach nie byli pewni, czy przypadkiem nie dojdzie do zmiany sojuszu. To była taka gierka" - tłumaczy jeden z członków rady.

Reklama

Ostatecznie wszystko poszło zgodnie z planem. Więcej, zgodnie z LPR-owskimi członkami głosował Tomasz Rudomino, który ostatnio krytykował prezesurę Farfała. "Nie głosowałem za Farfałem, ale przeciwko Urbańskiemu. Jestem po prostu konsekwentny" - powiedział DZIENNIKOWI.

Na razie więc układ na Woronicza jest zakonserwowany. "Po klęsce Libertas została im już tylko telewizja. Będą rządzić nią tak długo, jak się da" - powiedział nam jeden z menedżerów.

Dziennikarze mają jednak nadzieję, że po klęsce partii Ganleya przynajmniej skończą się naciski polityczne. W czasie kampanii wyborczej pracownicy "Wiadomości" i TVP Info byli zmuszani do codziennego informowania na temat poczynań Libertas i codziennie się na to skarżyli. Teraz mają nadzieję, że "Libertas 24" się skończy. "Choć nadal jest ciężko. W poniedziałkowym wydaniu mieliśmy zrobić powyborczy materiał z Brukseli. Po południu dziennikarka dostała polecenie, że musi się w nim znaleźć fragment o sukcesie wyborczym antyunijnych partii. Całe szczęście nie było dobrych zdjęć" - opowiada jeden z dziennikarzy.

Jan Piński, szef "Wiadomości", został nagrodzony za swoje działania. Wczoraj został szefem Agencji Informacji TVP. Będzie nadzorował wszystkie programy informacyjne telewizji publicznej oraz TVP Info. "Piński od rana tajemniczo się uśmiechał, na pracę nie miał ochoty, awansem się nie pochwalił. O wszystkim dowiedzieliśmy się tradycyjne - z korytarzowych szeptanek - od osoby, która była na porannym kolegium w redakcji".

"To była decyzja zarządu" - tłumaczy Daniel Jabłoński. Piński będzie łączył funkcję z szefowaniem "Wiadomości". Według nieoficjalnych informacji redakcją w praktyce będzie kierował teraz Krzysztof Trębski, jego zastępca. Podobnie jak Piński, przyszedł do telewizji z tygodnika "Wprost". Piński zastąpił na stanowisku szefa AI Janusza Sejmeja, który teraz został doradcą Farfała. Sejmej na początku kampanii poszedł na urlop i wrócił dopiero teraz.