Z dokumentów wynika, że SB najbardziej, wręcz obsesyjnie, interesowała się pochodzeniem Kwaśniewskiego. Esbecy starannie prześledzili życiorys ojca młodego działacza PZPR. Odnotowali, że Zdzisław Kwaśniewski na przełomie lat 50. i 60. utrzymywał bliskie kontakty z "kręgiem osób narodowości żydowskiej", a nawet podczas spotkań brydżowych "w zaufanym gronie” miał przyznawać się do żydowskiego pochodzenia.

Reklama

PRL-owskie służby sprawdzały także żonę Kwaśniewskiego, Jolantę. Według ich ustaleń pracowała ona w firmie polonijnej i w 1988 r. oficjalnie zarabiała jedynie 85 tysięcy złotych. W raporcie cytowali informatorów z firm polonijnych, według których jej faktyczne zarobki były dużo wyższe.

>>> IPN ujawni dokumenty o Kwaśniewskim

Dokumenty dotyczące Kwaśniewskiego pochodzą z maja 1989 roku. Z tego okresu zachowało się kilkustronicowe opracowanie "Informacja dotycząca Aleksandra Kwaśniewskiego", powstałe w Departamencie III MSW i opatrzone klauzulami: "ściśle tajne" i "tajne spec. znaczenia". A także notatka esbeka porucznika A. Karpińskiego z 29 maja 1989 r., w której relacjonuje rozmowę z kimś z najbliższego otoczenia Aleksandra Kwaśniewskiego.

Reklama

Dlaczego SB akurat 1989 roku tak starannie sprawdzała ministra rządu Mieczysława Rakowskiego, uczestnika Okrągłego Stołu i najzdolniejszego polityka PZPR młodego pokolenia?

"Jestem zaskoczony, oburzony i wstrząśnięty. Po prostu szlag mnie trafia" - powiedział DZIENNIKOWI gen. Wojciech Jaruzelski, gdy zrelacjonowaliśmy mu treść dokumentów SB. "SB wiedziała, że Kwaśniewski jest osobą perspektywiczną. W kwietniu 1989 r. przedstawiłem go Gorbaczowowi, pojechał do Moskwy jako moja prawa ręka. To nie do pomyślenia, że miesiąc później jakieś bydlaki z SB, bo inaczej nie mogę powiedzieć, śledziły człowieka stojącego blisko mnie i blisko Rakowskiego" - dodaje.

Także historycy mają spory kłopot, żeby odpowiedzieć na pytanie, o co chodziło SB. "Szalenie trudno dziś dociec, kto wydał polecenie sprawdzania Kwaśniewskiego" - mówi historyk Andrzej Paczkowski. Mogło to być polecenie polityczne z Komitetu Centralnego PZPR, rozkaz Kiszczaka lub taka była wewnętrzna procedura w III Departamencie. Kwaśniewski był w elicie, więc należało go prześwietlić.

Reklama

>>> IPN opóźnia wydanie książki o Kwaśniewskim

Zdaniem Antoniego Dudka, historyka z IPN, Kwaśniewski próbował stworzyć w 1989 r. nowy układ polityczny wewnątrz obozu władzy i dlatego zainteresowały się nim służby. A raporty z inwigilacji trafiały na biurko szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka.

Ten jednak zaprzecza. "Gdyby to pismo trafiło do moich rąk, byłby na nim mój podpis" - powiedział Kiszczak DZIENNIKOWI. Ciekawe, że SB już wcześniej prześwietlała Kwaśniewskiego, jednak wówczas służby były bezkrytyczne wobec młodego aparatczyka. Zachowała się notatka Departamentu III MSW z 1984 roku. Esbecy pisali o ówczesnym szefie "Sztandaru Młodych”, że "swą postawą reprezentuje marksistowski światopogląd”.

Z Aleksandrem Kwaśniewskim nie udało nam się porozmawiać na temat esbeckich kwitów. Dokumenty z archiwum IPN dotyczące byłego prezydenta mają zostać opublikowane w październiku 2009 r. w wydawnictwie pt. „Aparat represji w Polsce Ludowej”. Data ich publikacji była już dwa razy przekładana.

p

LESZEK KRASKOWSKI: W 1989 r. Aleksander Kwaśniewski, urzędujący wówczas minister, był inwigilowany przez SB. Dziwi to pana?
ANTONI DUDEK*: Nie, bo Aleksander Kwaśniewski nie był takim sobie zwykłym ministrem. Miał bardzo silną pozycję polityczną. Ostatnio gen. Wojciech Jaruzelski przyznał, że to Kwaśniewski zgłosił w Magdalence propozycję, żeby były wolne wybory do Senatu. Kwaśniewski z nikim tego pomysłu nie konsultował. W normalnych warunkach ktoś, kto sobie pozwalał na tego typu rzeczy, zazwyczaj błyskawicznie kończył karierę. W normalnej sytuacji byłoby to odebrane jako skrajna nieodpowiedzialność. Tymczasem Kwaśniewskiemu uszło to na sucho i dalej prowadził swoją grę, której celem była budowa nowego układu władzy. Ten nowy układ miał być tworzony przez młodych ludzi z aparatu peerelowskiego i przez wybrane osoby z opozycji, z którymi Kwaśniewski się zaprzyjaźnił przy okazji rozmów Okrągłego Stołu. Te kontakty mogły wzmocnić zainteresowanie SB osobą Kwaśniewskiego, bo szef MSW Czesław Kiszczak i gen. Wojciech Jaruzelski tworzyli nieco inny układ. Aby była jasność – różne osoby z peerelowskiego establishmentu były podsłuchiwane lub śledzone. Nawet premier Mieczysław Rakowski, którego namierzono przez przypadek podczas spotkania z gościem z zagranicy, który był inwigilowany.

Kwaśniewskiego rozpracowywano na polecenie Kiszczaka?
Jest bardzo mało prawdopodobne, aby funkcjonariusze SB samodzielnie, bez wcześniejszej zgody ministra Kiszczaka, podsyłali mu później tak z głupia frant jakieś notatki na temat innego ministra w rządzie Rakowskiego. Jest oczywiste, że była wstępna akceptacja Kiszczaka.

Esbecy szukali żydowskich korzeni Kwaśniewskiego, a przecież działo się to w roku 1989, a nie w 1968.
Policja działa według pewnej rutyny. Jeśli chodzi o pochodzenie etniczne osób inwigilowanych, to nie ma nic do rzeczy, czy mamy rok 1968, czy koniec lat 80. Rok 1968 był dlatego szczególny, że wtedy informacje na ten temat zostały na szeroką skalę z archiwów policyjnych wydobyte. Ale to nie znaczy, że policja nie zbierała ich wcześniej czy później. Tajne służby gromadzą skwapliwie informacje dotyczące pochodzenia narodowościowego, sytuacji rodzinnej i majątkowej i od czasu do czasu ktoś ich używa. Rok 1989 nie jest tutaj żadnym wyjątkiem. Jest nawet momentem, w którym jest większe natężenie takich działań, ponieważ więcej się dzieje. Kwaśniewski jest jednym z tych ludzi, którzy będą szli w górę, którzy się wybijają. Wewnątrz rządzącego obozu pezetperowskiego trwa rozgrywka o władzę, mamy coś w rodzaju walki pokoleń. Młodsze pokolenie, w którym są Kwaśniewski, Zbigniew Siemiątkowski, Tomasz Nałęcz, stara się wybrać nowego lidera. Kwaśniewski jest jednym z kandydatów. W ramach tej rozgrywki mamy SB, która – choć system się sypie – trzyma rękę na pulsie. Esbecy interesowali się też czołowymi działaczami ZSL czy Stronnictwa Demokratycznego.

Ale w przypadku innych działaczy nie badano chyba tak dokładnie życiorysów ich przodków. Dziś wystarczy w internecie wystukać „Aleksander Kwaśniewski” i od razu pojawia się hasło „Stolzman”. Czy to SB była źródłem plotki o żydowskim pochodzeniu Kwaśniewskiego?
Takie plotki puszczają w obieg nie tylko służby, ale również polityczni konkurenci. Opowiadano na przykład, że ojciec Kwaśniewskiego był szefem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Białogardzie, co jest bzdurą. IPN opublikował informator z nazwiskami wszystkich szefów powiatowych urzędów bezpieczeństwa. Nie ma tam ani żadnego Kwaśniewskiego, ani żadnego Stolzmana. Powiedzmy sobie jasno – gdy polityk zaczyna zyskiwać na znaczeniu, jego wrogowie się aktywizują i stosują różne metody walki. Przecież nie tylko o Kwaśniewskim krążyły tego typu plotki.

A więc była to po prostu rozgrywka o władzę wewnątrz obozu PZPR, w której wykorzystano tajne służby?
W tej sprawie najciekawsze jest to, o co mogło chodzić Kiszczakowi w roku 1989. Mam takie wrażenie, że Kiszczak, zwłaszcza po powstaniu rządu Mazowieckiego, chciał się możliwie długo utrzymać jako szef tajnych służb, ale jednocześnie chciał się odciąć od PZPR. Zachowały się jego wystąpienia, w których mówił, że PZPR nas wykorzystała, kończymy z tym, już się nie damy tak upolitycznić, teraz będziemy bezpartyjną służbą, która łapie terrorystów i handlarzy narkotyków. Myślę, że szukał też sojuszników, którzy by to uwiarygadniali. Były takie pomysły latem 1989 r., żeby Kwaśniewski znalazł się w rządzie Mazowieckiego. Ale się nie znalazł. Może dlatego, że Mazowiecki go nie chciał, a może dlatego, że Kwaśniewski wtedy uważał, że należy się przyczaić i poczekać, jak rozwinie się sytuacja.

Esbecy utyskiwali w meldunkach, że nie mogą poznać szczegółów rozmów Kwaśniewskiego z Jackiem Kuroniem, bo „spotkania te odbywają się podczas spacerów”. Nie mieli mikrofonów kierunkowych?
O mikrofonach kierunkowych SB najwyraźniej nie miała pojęcia. Nie znalazłem nigdzie informacji z podsłuchu na świeżym powietrzu. Kuroń spotykał się pod swoim blokiem koło śmietnika, w którym był zainstalowany podsłuch stacjonarny. Wychodzi na to, że jeśli dwóch ludzi w PRL spacerowało w parku, to nie sposób było ich podsłuchać. Podsłuchiwano rozmowy w budynkach i rozmowy telefoniczne. Z dokumentu podpisanego przez gen. Krzysztofa Majchrowskiego (w latach 80. był m.in. dyrektorem III Departamentu MSW) jasno wynika, że zaniepokojenie budzi nie Kuroń, tylko Kwaśniewski. Pada zdanie, że istnieje niebezpieczeństwo, iż minister Kwaśniewski może przekazywać Jackowi Kuroniowi tajemnice państwowe. Po wyborach 1989 r. Kuroń już jest posłem, ale „Solidarność” formalnie nadal jest opozycją.

Kto to jest Z.O., który pojawia się w meldunku na temat Kwaśniewskiego i „lobby żydowskiego”?
To może być kontakt służbowy bądź poufny – wtedy podawało się inicjały imienia i nazwiska. To mógł być na przykład kolega Kwaśniewskiego z URM. „Lobby żydowskie” jest demonizowane, ale nie jest przypadkiem, że w 1989 r. to Mazowiecki został premierem, a nie Geremek. Nie ma co ukrywać, że element etniczny też był rozpatrywany przez ludzi, którzy o tym decydowali. To wynika z dokumentów. A czy to jest przejaw antysemityzmu? Nie wiem. W każdym razie takie są fakty – pochodzenie etniczne brano pod uwagę.

Dokumenty dotyczące inwigilacji Kwaśniewskiego mogły zadziałać na jego korzyść podczas procesu lustracyjnego, ale adwokat Kwaśniewskiego tego argumentu nie wykorzystał. A przecież można było podnieść, że gdyby Kwaśniewski był tajnym współpracownikiem, to jego koledzy z SB by go nie śledzili.
Aktywni TW też byli inwigilowani, bo w ten sposób sprawdzano ich szczerość. Sprawdzano na przykład, czy TW wiernie zrelacjonował rozmowę, którą SB i tak nagrała. Bywało też i tak, że ktoś przestawał być TW i interesowano się nim już jako figurantem w jakiejś sprawie operacyjnej.

Kwaśniewski był tajnym współpracownikiem SB?
Podejrzewam, że jest to kolejny przypadek, jakich mamy wiele, że stan zachowania dokumentów nie pozwoli nigdy na udzielenie w tej sprawie jednoznacznej odpowiedzi. Pozostanie kwestia wiary w ewidencję operacyjną, która jest dość skomplikowana. Prawda jest taka, że wskutek zdekompletowania, zniszczenia lub wyniesienia dokumentów znaczna część współpracowników zachowała się jedynie w kartotekach w ewidencji. Nie ma więc słynnych teczek.

*doktor Antoni Dudek, politolog i historyk, doradca prezesa IPN