Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji może nalegać na wpisanie amstafów na listę, ale to nie ono ustala jej kształt. To zadanie Polskiego Związku Kynologicznego i to on po wakacjach podejmie decyzję w tej sprawie. Nie wiadomo jednak, jaka ona będzie.

Reklama

>>> Pięcioletnia Włoszka pogryziona w Krakowie

Informacyjna Agencja Radiowa przypomina, że w przeszłości, wskutek lobbingu hodowców, związek skrócił wykaz ras agresywnych z ponad 30 do 11. Nie umieścił na niej m.in amstafów i mieszańców.

Wojciech Muża z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami zauważa, że w wielu krajach dąży się do tak zwanego wygaszenia rasy amstaf. Psy są przymusowo sterylizowane. Nie wolno też ich przywozić z zagranicy, nawet na czasowy pobyt u rodziny.

W przekonaniu Wojciecha Muży, za nieumieszczeniem amstafów na polskiej liście psów agresywnych kryje się silne lobby: taka hodowla, to wysoce dochodowy interes.

Reklama

>>> Lokal "Pod amstafem" może dalej działać

Joanna Zaniewska-Janusz, prezes Fundacji w Ochronie Zwierząt "Maja", uważa, że brakuje... rozsądnych kar dla właścicieli psów. W jej opinii, 5 tysięcy złotych kary za niezałożenie amstafowi kagańca podczas spaceru zmniejszyłoby radykalnie liczbę nieszczęśliwych zdarzeń i tragedii. Zdaniem wielu odpowiedzialnych właścicieli, to ludzie, a nie psy ponoszą winę za zdecydowaną większość nieszczęśliwych wypadków z udziałem czworonogów.

Na dotychczas obowiązującej liście ras agresywnych są: amerykański pit bull terrier, pies z Majorki, buldog amerykański, dog argentyński, pies kanaryjski, tosa inu, rottweiler, akbash dog, anatolian karabash, moskiewski stróżujący i owczarek kaukaski. Na posiadanie takiego psa trzeba mieć pozwolenie wydawane przez gminę. Jego brak może skończyć się m.in. odebraniem czworonoga.